Przereklamowane piękno
W XIX wieku, gdy słynny śpiewak lub aktorka wychodzili na scenę i tego dnia wypadali wyjątkowo kiepsko, publiczność z szacunku i tak biła brawo, a tego rodzaju aplauz nazywano succès de prestige. Trudno oprzeć się wrażeniu, że w uwielbieniu dla Burgundii, deklarowanemu przez tak licznych winomanów, wiele jest takiego „prestiżowego sukcesu”, utkanego z marzeń i mitów, a nie realnej jakości.
W Burgundii powstają wspaniałe wina białe i czerwone – tego nikt nie kwestionuje. Jako miłośnik chardonnay, wielbiciel wielkich chablis pod każdą postacią, poszukiwacz najdelikatniejszych volnay i chambolle, najdalszy jestem od potępiania w czambuł regionu, którego szacowne dzieje i wkład w kosmopolityczną kulturę wina nie budzi żadnych wątpliwości.
Czy jednak Burgundia zasługuje na niemal religijną cześć, jaką obdarza ją wielu winomanów? Czy immanentnie wyrasta ponad inne regiony, by stawać się obiektem irracjonalnej namiętności, fanatyzmu, wszystkich tych „ruchów poparcia”? Ruch Poparcia Ribery del Duero zabrzmiałby cokolwiek śmiesznie, podobnie jak Loża Wyznawców Gewürztraminera. W przypadku burgundzkiego chardonnay i pinota budzi to zrozumienie i sympatię – dlaczego? Czy nie pora, byśmy nawet wobec tak zasłużonego regionu zdobyli się na obiektywizm i rzetelną ocenę jakości, zamiast bajać o miłosnych ukąszeniach?
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!