Chorwacja – dla siebie i przyjaciół
Winiarskie wyrazy współczucia – dostaję je często wrzucając na fejsbuku zdjęcia z wakacji w Chorwacji. Co ty tam pijesz? – pytają zatroskani przyjaciele, których percepcja chorwackich win zbudowana jest na doświadczeniach z supermarketów w nadmorskich kurortach i wciąż tam funkcjonujących zakładów mających na szyldzie napis točione vina, gdzie trzeba przyjść z własną 2-litrową butelką po pepsi, do której właściciel „utoczy” nam bijelo lub crno. Przed rokiem próbowałem jedno takie, sprzedawane w karafkach pod anglojęzycznym terminem opened wine, w barze na plaży, na wyspie Šolta. Cóż, rzeczywiście można się zrazić.
Do Chorwacji jeżdżę od 21 lat. Od 14 piszę o tamtejszych winach. Miałem przyjemność odwiedzić niemal wszystkie chorwackie regiony winiarskie – od Kutjeva po przylądek Lumbarda na wspomnianej Korčuli. Przez wiele sezonów udawało mi się co roku docierać na wielki festiwal wina w Zagrzebiu, gdzie prezentowali się czołowi producenci. I dlatego te pogardliwe uwagi na temat chorwackich win bolą mnie w dwójnasób – bo wiem, jak bardzo są niesprawiedliwe. Wiem też, skąd poglądy się biorą, że wcale nie jest tak łatwo dotrzeć do najlepszych winiarzy i że, często, trzeba za ich flaszki słono zapłacić.
Tym bardziej ucieszyłem się mając możliwość poprowadzenia w Warszawie w ostatnich dniach października aż trzech seminariów poświęconych doskonałym chorwackim winom. Wszystko za sprawą stowarzyszenia Grand Cro skupiającego czołowych producentów z najważniejszych regionów winiarskich Chorwacji, którzy zjechali do stolicy. Bibić ze Środkowej Dalmacji, Meneghetti z Istrii, St. Hills z Pelješca czy Galić z Kutjewa w Slawonii to krajowa ekstraklasa – jakość ich win jest zaś, trzymajmy się tej piłkarskiej terminologii, na takim samym poziomie jak piłkarska reprezentacja nadadriatyckiego kraju.
Próbowaliśmy znakomitych win od Boškinaca z wyspy Pag, Dubokovicia z Hvaru, Bakovicia z Brača i Korčuli czy Petrača z mało w Polsce znanego Zagorja przy granicy słoweńskiej.
Chorwacja to kraj, w którym uprawia się dziesiątki endemicznych, nieznanych nigdzie indziej odmian winorośli. Tylko w Wine Grapes, tercet Robinson-Harding-Vouillamoz wymienia 39 najważniejszych, co daje Chorwatom 8. miejsce na świecie. W Warszawie, w czasie współorganizowanej przez Winicjatywę i Ferment degustacji Grand Cro na ul. Mysiej 3 mieliśmy okazję próbować obok klasyków takich jak plavac mali, malvazija istarska czy pošip, wina z rzadziej spotykanych szczepów: bogdanuša, parč i kuč z Hvaru, debit, babić, plavina i lasina ze Środkowej Dalmacji, wreszcie gegić z Pagu.
Producenci zrzeszeni w Grand Cro sięgają po wszystkie niemal style winiarskie. Mieliśmy bardzo klasyczne, mainstreamowe, ale świetnie wykonane wina Galicia czy Meneghetti, z drugiej strony nie brakło eksperymentów w barwach pomarańczowych (niezwykła Moja M – maraština z Hvaru Dubokovicia; przygotowywana w starym, wydrążonym w wielkim kamieniu zbiorniku Lučica Alena Bibicha z odmiany debit; macerowany na skórkach 3 tygodnie gegić Ocu Boškinaca). Prezentowane wina pokazały też, że w relatywnie małym kraju, jakim jest Chorwacja, mamy do czynienia z bardzo różnorodnymi strefami klimatycznymi – od kontynentalnej Slawonii, po nadmorską Dalmację, Kvarner i Istrię, co wyraźnie w winach czuć.
Obecny na degustacji, mieszkający w Zagrzebiu znany krytyk winiarski, Saša Špiranec, podkreślił, że styl win w ogóle bardzo się w ostatnich latach zmienił, w zapomnienie poszły nadmierna ekstrakcja czy przesadne użycie nowego dębu. To było w winach Grand Cro wyraźnie czuć.
Na koniec jeszcze jedna refleksja. Swój pierwszy, napisany 14 lat temu artykuł o chorwackim winiarstwie nazwałem „Za sebe a prijatelje” kpiąc odrobinę z producentów, którzy swe najlepsze wina zachowywali wtedy na prywatny użytek racząc „obcych” produktem drugiej jakości. W ciągu kilkunastu lat krytykowałem ich często za brak pokory i przekonanie o własnej nieomylności („pokaż mi chablis lepsze od mojego chardonnay, a wyskoczę przez okno” rzekł mi kiedyś winiarz pod Slavonskim Brodem w sali na… 1. piętrze). Oraz za skrajny, niejednokrotnie, indywidualizm i niechęć wchodzenia w sojusze z kolegami po fachu. Degustacja Grand Cro pokazała, jak bardzo zmieniło się podejście Chorwatów – nie tylko do produkcji wina, ale i sposobu mówienia o nim i pokazywania go światu. Z pewnością wciąż robią wina dla przyjaciół. Teraz nasza w tym głowa, by znaleźć się w ich kręgu.