Panna Müller urządza prywatkę
Są młodzi i dzicy. A przynajmniej tak chcą być postrzegani. Mimo potwornego upału, w Gartensaal w wiedeńskim Hofburgu, brodaty niczym drwal Alexander Zöller nie zdejmuje z głowy kaszkietu. To element jego oficjalnego wizerunku. W tym nakryciu głowy figuruje na etykiecie veltlinera o wdzięcznej nazwie Fucking Terro(i)r Love GV, wraz z trzymaną za szyjkę, do góry nogami, niczym kij bejsbolowy butelką magnum. Wąsiki à la Clark Gable, fikuśne kapelutki, barwne okulary, cały ten posthipsterski anturaż są ich znakami rozpoznawczymi. Junge Wilde Winzern. Na szczęście za owym „niegrzecznym” obrazem stoją też intrygujące i najczęściej dobrze zrobione wina.
Stowarzyszenie istnieje od 2014 roku. Zrzesza blisko dwudziestu młodych producentów z różnych części Austrii, od Styrii Południowej po Weinviertel. Łączy ich wiek – są zazwyczaj między dwudziestką a trzydziestką – i niekonwencjonalne podejście do produkcji wina. Wina naturalne? Oczywiście! Pomarańczowe? Tak! Gemischter Satz, biodynamika… wszystko to znajdziecie u Junge Wilde. Co nie oznacza, że nie ma tu win klasycznych, robionych bez naturalistycznego odlotu.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!