Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Malbec – intrygujący nieznajomy

Komentarze

Nazwa, którą wszyscy znają, i smak, który wszyscy lubią. Czy można chcieć więcej? A przepraszam, nie wszyscy. Dla niektórych jest zbyt słodki, zbyt beczkowy, zbyt alkoholowy, uszminkowany, a poza tym przewidywalny. Przewidywalna jest raczej reakcja lewej strony sali winomańskiej, bo przecież te same debaty toczymy – bez postępu – o merlota, shiraza i zinfandela. Teraz znowu krytykujemy malbeka za to, jaki jest, a jest niewątpliwie ciemny jak noc, ultra-owocowy, gładki i atrakcyjny. Jako poseł sprawozdawca postaram się wyjaśnić, czemu nie ma w tym nic złego.

Winnica Altura Máxima na wysokości 3111 m n.p.m. © Colomé

Nie ma nic złego w winach mocno owocowych i łatwych w piciu. To one przyciągają na naszą planetę osadników z Cerveza Centauri i Wódkomedy. To dzięki nim młodzież licealna ma przynajmniej szansę odstawić colę i bacardi breezera i – jak to się mówi – złapać bakcyla. A czterdziestoletni menedżerowie – choćby z brzuszkiem, czy to też coś złego? – mogą wracać do prostych smaków, które lubią, bo przecież nie wszyscy chcą wolny czas spędzać na analizie kwasowości w nebbiolo z rocznika 2016.

Nie ma nic złego w winach przewidywalnych – takimi są w swoich stylach zarówno pauillaki grand cru classé, jak i morawskie pét-naty. Ale też malbec z Argentyny jest znacznie mniej przewidywalny, niż wam się wydaje. Na przykład uważaliśmy do niedawna, że stopy mu zabetonowali w tych płaskich, wygodnych do maszynowego winobrania winnicach w środkowej Mendozie, tymczasem on z głupia frant zawędrował daleko na południe, do zimniejszej Patagonii, gdzie ujawnił surowszą indiańską twarz; przeskoczył do Chile, a tam doprawdy świetnie się bawi w mieszankach z syrah i cabernetem; przede wszystkim zaś odkrył w sobie alpinistyczny zew – w Mendozie wspiął się już na 1800 metrów, a w Salcie na ponad 3000 (Altura Máxima znanej i u nas winiarni Colomé), a to przecież nie koniec. Tutaj już taki dżemowy nie jest, wyszła z niego wiśniowa kwasowość i iście włoska ostrość smaku. Po prostu oglądaliście go dotąd zaledwie na rozgrzewce.

Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!