W szponach wapienia
Kolejna udana degustacja w Vinotece13 w warszawskim szopingmolu vitkAc. Tym razem przyjrzeliśmy się chablis z Domaine Jean Collet & Fils oraz znanym już od paru lat szampanom René Geoffroy.
Domaine Collet miałem okazję odwiedzić z kolegami z Magazynu Wino jesienią 2008 (przy okazji przygotowywania tego materiału). Zrobiła na mnie wtedy wrażenie posiadłości przeciętnej, gdzie najciekawszym winem okazało się Chablis 2000 – tylko dlatego, że było stare. Po przeszło czterech latach producent wyraźnie urósł w siłę.
Bardzo dobrą klasę pokazało już Petit Chablis 2011, ostre, mineralne, ziołowe jak należy (65 zł). Degustowane równolegle Chablis 2011 (75 zł) było mniej zielone, bardziej delikatne z długim, skalno-słonym posmakiem, lepsze niż można się spodziewać po średnim roczniki 2011; bardzo smaczne.
Kwasowo-mineralny, purystyczny styl był zachowany także w Chablis Premier Cru Vaillons 2010 (89 zł), winie chłodnym, północnym, roślinnym, w których charakter Chablis (sól) przeważa nad chardonnay (masło). O dziwo, mineralny chłód zachowywały nawet dwa wina z upalnego rocznika 2009 – Chablis Premier Cru Montmains 2009 (93 zł) oraz Chablis Grand Cru Valmur 2009 (215 zł), choć się od siebie mocno różniły: pierwsze mocno kwasowe, grejpfrutowe, goryczkowe, skupione; drugie – bardziej słoneczne, otwarte, maślane, choć wciąż z mocną nutą słoną. Wszystkie wina trzymały wysoki poziom i zasługują na polecenie, chociaż wątpliwości budzą niektóre ceny. 65 zł za Petit i 75 zł za Chablis to za dużo, z kolei oba premiers crus poniżej 100 zł wydają się – zwłaszcza w polskim kontekście – całkiem atrakcyjne. I to na nich bym się skupił.
Wbrew oczekiwaniom trudniejsza okazała się przeprawa z szampanami René Geoffroy. Miałem z nimi dotąd same dobre doświadczenia. Zawsze podobał mi się ich pełny, soczysty, bardzo wytrawny, gastronomiczny styl. Tymczasem już od pierwszego wina degustowanego w vitkAcu – Brut Expression (uczciwe 129 zł) – uderzyły tym razem wysokim cukrem resztkowym, choć dobrze wtopionym w intensywne nuty malin i migdałowych ciasteczek.
Empreinte 2007 to droższy o 30 zł kupaż z dominantą pinot noir, o sporym kwasie, mocny i pełny jak przystało na wino starzone blisko 5 lat na osadzie. Okazał się winem łatwiejszym w odbiorze i bardziej udanym od opartego na chardonnay Volupté 2006 (209 zł). Rodzynkiem w kolekcji jest Rosé de Saignée, różowy szampan otrzymany wciąż dość rzadką w Szampanii techniką maceracji gron pinot noir. Za 169 zł nie jest to okazja, ale dobrze zrobiony, dość miękki, atrakcyjny róż.
Ciekawa przygoda spotkała nas przy czołowej etykiecie Goeffroy – winie Extra Brut Millésimé 2002 (60% pinot noir, 365 zł). Utrzymane w purytańskim, bezcukrowym stylu wino mroziło podniebienie mineralnością rodem z… Chablis, potęgą struktury i bardzo długim finiszem. Jest tak wytrawne i surowe, że nie da się go długo trzymać w ustach. Ale nasza butelka miała także lekko nieczystą, korkową nutę. Otworzyliśmy więc kolejną flaszkę, tym razem rocznika 2004. Tutaj inna kompozycja – 71% chardonnay (329 zł). To też bardzo ładne wino, łączące słodką wanilię i gorzkawym orzechem. Ale i tak wolałem tamto slightly corked 2002; to zresztą najlepszy rocznik w Szampanii co najmniej od 1990. Ot, taki paradoks.