Niemcy powracają na szczyt
W XIX wieku wytrawne rieslingi z Niemiec były najbardziej prestiżowymi i najdroższymi winami Europy – kosztowały 2–3 razy więcej niż czołowe czerwone bordeaux. Nad Renem i jego dopływami wszyscy za tymi czasami tęsknią, ale jedna posiadłość postanowiła je reaktywować.
Na razie nie ma mowy, by wypuścić rieslinga za 800 euro (aktualna cena takiego Château Lafite) – rynek by tego nie łyknął. Ale Gut Hermannsberg, jeden z wiodących producentów z koneserskiego regionu Nahe, od kilku lat organizuje degustacje, na których swoje etykiety zestawia z kultowymi winami francuskimi. W tym roku można było zatem skonfrontować tutejsze grosses gewächsy z liczną reprezentacją burgundów – chablis od Raveneau, bourgogne od Coche-Dury, kilka montrachetów i cortonów. Pojawiły się brylanty z innych regionów, jak biały Haut-Brion.
Bywają gorsze poranki, jak mawia Marek Bieńczyk, ale nie robiliśmy tego dla przyjemności. Porównanie najbardziej dziś prestiżowych i kosztownych win białych z rieslingami z Nahe wypadło dla tych ostatnich nader pochlebnie. Nie ustępowały Francuzom ani strukturą, ani głębią smaku, a w dziedzinie ekspresji siedliska wyraźnie nad nimi górowały, bowiem żadne wino na świecie nie smakuje tak bezpośrednio glebą, na której rośnie, jak niemiecki riesling. Udało się też odkłamać inny stereotyp, wyrażony przez powiedzenie „w winach niemieckich jest za dużo Geisenheim” (uniwersytet winiarski i kuźnia lokalnych kadr). Jeśli bowiem któreś wina smakowały technicznie, winifikacyjnie i szablonowo, to raczej właśnie burgundy, gdzie zamiast szczepu winorośli i siedliska czuje się głównie dąb, a na wyższym poziomie spostrzegawczości – odszypułkowanie lub jego brak, drożdże takie lub inne, częstsze lub rzadsze bâtonnage. Tymczasem rzekomo sterylna winifikacja niemiecka pozwala po prostu na bezpośrednią ekspresję wina, bez makijażu.
Na koniec – ceny. Mimo dynamicznych podwyżek w ostatnich latach szpica niemieckiego rieslinga spod znaku Grosses Gewächs kosztuje w większości 40–60 euro. To dziesięć, a niekiedy dwadzieścia razy mniej niż czołowe burgundy i białe bordeaux. Ta proporcja jest dla tych ostatnich miażdżąca, nawet jeśli – używając argumentów typu potencjał dojrzewania czy tradycja – uznamy je za minimalnie lepsze. Drodzy Czytelnicy, kupujcie niemieckie rieslingi, póki kosztują ludzkie pieniądze! Nie potrwa to wiecznie.
Gut Hermannsberg Nahe Kupfergrube GG Riesling 2017
Parcela znajduje się bezpośrednio ponad budynkiem winiarni i stanowi niemal monopol producenta. Wino z doskonałego, acz bardzo słonecznego rocznika 2017 zachowuje przecinającą cytrynową kwasowość typową dla Nahe, ale obleka ten kręgosłup słodkim, soczystym owocem – winogronami, brzoskwinią, ananasem… Oprócz łupkowej gleby od razu wyczuwalna jest też tożsamość rieslinga, a zatem Kupfergrube prowadzi z degustowanymi równolegle Francuzami 2:0, jeszcze zanim mecz się rozkręci. Wielkie wino niemieckie, już dziś przepyszne, ale można je leżakować kolejne 15 lat (Secret Wine Cellar, 420 zł/roczniki 2015/2016). ♥♥♥♥♥
Gut Hermannsberg Nahe Steinberg Gg Riesling 2019
Czy może być coś lepszego od Kupfer- grube? Tak – rocznik 2019, genialny w całych Niemczech, dał w Gut Her- mannsberg wina niebywale napięte, z fenomenalnie czystym owocem. Najlepsze parcele posiadłości jeszcze dojrzewają w piwnicy, ale wino ze Steinberga, ze swoją esencją cytryny i łupkowej mineralności, już ukazuje wielką klasę (Secret Wine Cellar, 255 zł/rocznik 2018). ♥♥♥♥+
Gut Hermannsberg Nahe Riesling Steinterrassen 2017
Degustowany przeciw francuskim winom klasy village riesling mieszany z trzech różnych działek (Steinberg, Rossel, Rothen- berg) jest dzisiaj ślicznie wyrazisty, młodzieńczy, napięty, z dojrzałym owocem, ale i „nerwową” (tak mówią Francuzi) kwasowością Nahe. Nawet na tym podstawowym poziomie Gut Hermannsberg prezentuje strukturę do 10-letniego starzenia i znakomitą ekspresję owocu (Secret Wine Cellar, 160 zł/rocznik 2021). ♥♥♥♥♡
Jean-Louis Chave Hermitage Blanc 2017
Białe hermitage Chave’a (zobacz obszerną o nim rozmowę) to wino bardzo specyficzne przez swoją niską kwasowość i przewagę nut gorzkich, pestkowych. Smakuje wręcz klejem, co w butelce za grubo ponad tysiąc złotych może budzić konsternację. Ten rocznik akurat zaczyna się nieźle – bitą śmietaną, słodką gruszką, ładnie czystym, niemal burgundzkim nosem. W kieliszku jednak szybko wytraca energię, atakuje 15-proc. alkoholem i staje się doprawdy bardzo gorzkie. Wino „interesujące”, ale zupełnie pozbawione pijalności i harmonii (ok. 320 euro). ♥♥♥♡
Henri Boillot Corton-Charlemagne 2017
Burgundzkie grand cru na papierze powinno dalece górować nad rieslingami gdzieś znad dopływu Renu. Co więc się tu wydarzyło? Chardonnay od słynnego Boillota smakuje chrupkim jabłkiem, tostami, kiszonką, choć struktura kwasowa – nawet w udanym w Burgun- dii roczniku – jest w zetknięciu z rieslingiem cokolwiek skromna. Wino zrobione w raczej szczupłym stylu, o ograniczonej fakturze, może mineralne, choć z pewnością mniej niż taki Steinberg. Cukierkowy posmak nie budzi entuzjazmu. Apologeci burgunda argumentowali, że wino jest jeszcze młode… Czy w tej cenie należy mu się jednak taryfa ulgowa? (ok. 350 euro) ♥♥♥♡+
Château Haut-Brion Pessac-Léognan Blanc 2017
Ze wszystkich win francuskich, zestawionych z baterią rieslingów z Gut Hermannsberg, beczkowany sauvignon blanc i sémillon z Bordeaux zrobił najlepsze wrażenie kwasową strukturą i przenikliwym, melonowo-kokosowym smakiem, precyzją wykonania, intrygującą nutką mięty. Zarazem jest to wino najbardziej w swoim stylu szablonowe i przewidywalne, a cena sytuuje go zdecydowanie w kategorii „win luksusowych”, których normalnie, winomańsko pić się nie da… (ok. 1000 euro). ♥♥♥♥+
Źródło win: degustowane na zaproszenie organizatorów.