Przyjrzeć się z przyjemnością
Oprawa wizualna polskich win przez długi czas – mówiąc dyplomatycznie – nie nadążała za ich rosnącym poziomem. Jednak ostatnie dwa lata to okres intensywnego nadrabiania zaległości.
Kiedy pierwsze polskie wina zaczęły się pojawiać w oficjalnej sprzedaży, temat ich etykiet właściwie nie istniał. I to jak najbardziej słusznie. Analiza „opakowania” na tak raczkującym rynku, przy kilkunastu winnicach i kilkudziesięciu hektarach powierzchni upraw, zakrawałaby na kuriozum. Wówczas cieszyliśmy się przede wszystkim z każdego nowego debiutu, w dalszej kolejności rozpatrując nawet jakość samego wina. Taka sytuacja utrzymywała się przez kolejne lata. Pierwsza jaskółka zmian nadleciała w roku 2013. Podczas współorganizowanego przez zespół Winicjatywy XVII Konwentu Polskich Winiarzy w Warszawie odbył się konkurs polskich etykiet winiarskich. Nie doczekał się on wprawdzie kontynuacji, ale wraz z rosnącą liczbą rodzimych producentów kwestia wyróżnienia się na rynku była coraz mocniej akcentowana. Prawdziwy impuls do zmian dały lata 2017‒2018, a więc czas, kiedy w Polsce notowaliśmy po 50 debiutów w każdym sezonie; dwa ostatnie lata to już prawdziwa rewolucja jakościowa, i to zarówno w wykonaniu nowych winiarzy, jak i tych obecnych na rynku od lat. яндекс
Pierwsze koty za płoty
Większość etykiet pierwszych polskich win, nieznajdujących się jeszcze w oficjalnej sprzedaży i próbowanych na rozmaitych degustacjach, powstawała w warunkach domowych, na mniej lub bardziej zaawansowanej drukarce atramentowej i papierowych naklejkach. Dominowało klasyczne wzornictwo – winnice, drzewa czy winiarnia (zabudowa raczej wyobrażona niż istniejąca w rzeczywistości). Nie miało to większego znaczenia: w konfrontacji z wodą, w której chłodziła się butelka, papierowa etykieta ulegała rozpadowi po kilkunastu minutach.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!