Kamala Harris stawia na Kalifornię
Biały Dom nie ma w ostatnich latach szczęścia do wielbicieli wina. Donald Trump jest abstynentem, podobnie jak jego zastępca Mike Pence. Abstynentem jest także Joe Biden, któremu sondaże dają największe szanse na zwycięstwo w dzisiejszych wyborach. Jest jednak światełko w tunelu, które nazywa się Kamala Harris.
W sierpniu okazało się, że kandydatka na wiceprezydentkę z ramienia Demokratów należy do klubu winiarni Rock Wall Wine z Alamedy w północnej Kalifornii. Co prawda figuruje na liście członków pod pseudonimem, ale pojawia się tam na zakupach i degustacjach, nie ukrywając tożsamości. W tej miejskiej winiarni robi się wina z gron pochodzących z okolicznych regionów, m.in. Napa Valley, Sonomy i Mendocino. Na długiej liście wykorzystywanych szczepów znajdziemy m.in. nebbiolo, sangiovese, albariño czy fiano. San Francisco Chronicle skwitowało to odkrycie stwierdzeniem, że dobry gust Harris nie zaskakuje – w końcu kandydatka Demokratów wywodzi się z Kalifornii: urodziła się w Oakland, a dorastała w Berkeley. Dla porządku dodajmy jednak, że nie jest to winiarnia o jakiejś szczególnej renomie, z pewnością wie jednak, co oznacza dobry timing w marketingu.
Przy okazji portal Thrillist pogrzebał w życiorysie i mediach społecznościowych Harris, znajdując więcej winnych smaczków. I tak okazało się, że należy do Congressional Wine Caucus, grupy polityków, której celem jest wspieranie branży winiarskiej. I że popija niedrogie chardonnay Roberta Mondaviego podczas pieczenia indyka na Dzień Dziękczynienia. A także, że w 2017 roku założyła się z senatorem Tedem Cruzem o to, kto zostanie zwycięzcą ligi baseballa MLB i – jako przegrana – przekazała rywalowi butelkę Chardonnay Rameya z Sonomy. Wygląda na to, że amerykańska branża winiarska, szczególnie importerzy, którzy nie przepadają (delikatnie mówiąc) za polityką celną obecnej administracji, nie będą mieli większych problemów ze wskazaniem swojego kandydata.