#Ludzie: Marta Wrześniewska
Marta Wrześniewska
Kiedyś więcej zajmowała się winem, pracowała w restauracjach i u importerów. Od dwóch lat jeste związana z La Fromagerie – pierwszym w Polsce sklepem z serami z całej Europy. Teraz pije mniej wina też ze względu na ciąże i dzieci, których wciąż jej przybywa :)
Dlaczego wino?
Bo jest zaskakująco podobne do człowieka.
Mój ulubiony region winiarski to…
Przez sentyment – Toskania. Tam znienacka dostałam pierścionek.
Gdy myślę o reinkarnacji, to jestem szczepem…
Zupełnie nie myślę o reinkarnacji, ale podoba mi się węgierska királyleányka. Nie dlatego, że daje aromatyczne, dość gęste białe wina, ale dlatego, że pięknie brzmi.
Na co dzień piję wino…
Na co dzień piję więcej białych win niż czerwonych. Zawsze tak było. Najczęściej są to butelki z przedziału 30–50zł, białe lub musujące ze sklepu Zacne Wina, w których pracuje mój mąż. Zdarza mi się też pić Niemcy i Austrię od Mielżyńskiego.
Wino, które zmieniło moje życie…
Pierwszy grüner veltliner na zakrętkę. Jedno z moich pierwszych win w ogóle. Nie pamiętam dokładnie, skąd był (może Morawy?), ale ten zapach świeżości, cytrusów, białych jabłek i pieprzu zapadł mi w pamięć na całe życie.
Najwięcej wydałam na butelkę…
1000€. Przegrałam zakład i miałam do wyboru albo zostawić wygranemu samochód (a było to jakieś 2 tys. kilometrów od Warszawy), albo kupić flaszkę Château Margaux 2005. Zapożyczyłam się u całej rodziny, rozbiłam dziecięcą świnkę… Żartuję, najwięcej na flaszkę wydałam może ze dwie stówy.
Wino i jedzenie – warto łączyć?
Tak. Pamiętam szok, jak powiedzieli mi, że śledź dobrze pojechał z porto. Od tamtej pory uwierzę w każde połączenie.
Najtrudniejsze w winie jest…
Czytanie niemieckich etykiet.
Butelka, o której marzę…
Taka bez dna.
Ludzie piszący o winie nadużywają słowa…
Terroirystyczne. Co to w ogóle jest za słowo?
Przyszłość wina to…
Nasze dzieci. Czym skorupka za młodu nasiąknie…