#Gdzie na wino: lotnisko Modlin
Scenariusz 1: choć odlot macie dopiero o 17:10, biorąc słuszną poprawkę na nieprzewidziane wydarzenia, korki, awarie i blokady dróg przez rolników, jesteście na lotnisku już o 12:00. Waszego lotu nie ma jeszcze nawet na tablicy informacyjnej. Umieracie z nudów, z czasem także z głodu.
Scenariusz 2: Wasza rodzina, druga połowa lub teściowa* miała przylecieć o 15:30, planowaliście (*zostaliście zmuszeni) do zjedzenia później wspólnego posiłku. Postanowiliście zjeść tylko śniadanie, ale przylot opóźniony jest o minimum dwie godziny, więc umieracie z nudów, z czasem także z głodu.
Na dużych lotniskach przesiadkowych (Frankfurt, Monachium, Amsterdam, Paryż itd.) rozwiązanie każdego ze scenariuszy jest banalnie proste, a jedyny problem to wybór. W naszych polskich warunkach możemy zapłacić 30 zł za jajecznicę lub zjeść próżniowo zapakowaną kanapkę o składzie identycznym z naturalnym. Zjedzenie czegoś smacznego i popicie kieliszkiem wina w cenie, która pozwoli nam zachować jakiekolwiek pieniądze w punkcie docelowym, to po prostu marzenie ściętej głowy.
Na szczęście ta sytuacja zmienia się na lepsze, a dobrym przykładem jest wcale nie Warszawa Okęcie, Kraków czy Gdańsk, a… Modlin. Tak, to podwarszawskie lotnisko w Modlinie dorobiło się lokalu z prawdziwego zdarzenia, będącego połączeniem winebaru, hipsterskich burgerów, włoskiej pizzy i smacznej kawy. Best Fly Bar został założony rok temu przez trójkę wspólników, nie tylko często latających po świecie, ale i lubiących wino i łączenie go z potrawami.
Jak sami przyznają, zakładając Best Fly Bar inspirowali się podobnym miejscem na rzymskim lotnisku Fiumicino – Frescobaldi Wine Bar – ale oprócz wina chcieli podawać lekkie posiłki. Stąd wspominane burgery (a dokładniej „Wineburgery”), sałatki i tortille. Po udanym początku przyszedł czas na kolejne wyzwania – wprowadzenie do oferty włoskiej pizzy (wyrabianej przez prawdziwego pizzaiolo – Patrizio Bonardiego) oraz korektę i uzupełnienie serwowanych win.
Dzięki temu pierwszy raz w życiu znalazłem się na lotnisku nie po to, by gdzieś polecieć lub kogoś odebrać, lecz by zjeść kawałek pizzy i spróbować kilku win. Jeśli chodzi o te pierwsze, mamy w sumie osiem rodzajów do wyboru (jedna jest zawsze „pizzą dnia”) plus trzy dostępne na kawałki – gdyby kogoś przerosło zjedzenie całej. Pizza jest smaczna, ciasto jest chrupkie i cienkie, w składnikach nie znajdziemy sera udającego mozarellę, a na stoliku – sosu czosnkowego lub pomidorowego. Widać rękę włoskiego pizzaiolo, mimo że pizza nie powstaje w tradycyjnym piecu opalanym drewnem.
Wina zaś pochodzą w 100% z oferty Roberta Mielżyńskiego. To 20 umiejętnie dobranych pozycji: od win musujących po lekkie i świeże białe aż po potężne Seghesio Zinfandel 2012 i Castello Monaci Piluna Primitivo di Manduria 2013. Na kieliszki podawanych jest 6-7 (często zmieniających się) win, w tym zawsze wszystkie musujące. To ostatnie szczególnie mnie cieszy, zawsze jest bowiem dobry moment na moje ulubione prosecco – Nino Franco Rustico czy Cavę Perelada Brut Reserva, która nader dobrze komponowała się z pizzą.
Z win białych warto sięgnąć po podstawowego, smacznego rieslinga od Georga Breuera – Charm 2013, a jeśli ktoś woli kontynuować kierunek włoski – po świeże, kwiatowo-owocowe Piano Maltese 2014 od sycylijskiego producenta Tenuta Rapitalà.
Tym, którzy przed lotem Ryanairem niekoniecznie marzą o 14,5-proc. Primitivo polecam wielokrotnie już u nas wspominane Bodegas Lan Rioja Crianza 2010. Wino dla każdego – dzięki mocnym nutom owocowym, i lekkim – beczkowym można ją pić solo, ale świetnie nadaje się także jako uzupełnienie pizzy czy burgera.
Best Fly Bar spełnia więc swoją rolę ratunkową w przypadku zagrożenia jednym z przedstawionych scenariuszy, ale jest też ciekawą alternatywą dla tych, którzy podobnie jak ja, nigdy wcześniej nie wybrali się na lotnisko na wino i jedzenie. Zachęcam, lokal oczywiście znajduje się w ogólnodostępnej części lotniska.
Degustowałem i zajadałem się pizzą na zaproszenie Best Fly Bar.