Riesling dla mistrzów
Wino do długiego starzenia. Ile razy powtarzamy ten komunał. Grzeszą najbardziej winopisarze i blogerzy, prorokując wieloletni potencjał wina X, choć nigdy nie sprawdzili tego w praktyce. Ale zwykli winopijcy też: ilu z nich pyta mailowo, czy półwytrawne wino z Biedronki za 15 zł można „kilka lat leżakować”.
No więc nie można. Wiele win pijemy co prawda za młodych, ale pozostałe 99% nie nadaje się do żadnego starzenia. A z tym leżakowaniem to też trudna sprawa, bo praktycznie nie ma win, które by jednoznacznie, linearnie się z biegiem lat poprawiały. Raczej mamy do czynienia z transakcją: trochę stracę tu (owocu), by zyskać tam (złożoności); taniny mi się zaokrąglą (na plus), ale za to nie będę już takie świeże i dynamiczne (na minus).
Te paradoksy przypomniała nam pionowa degustacja słynnego Rieslinga Berg Schlossberg winiarni Georg Breuer, zorganizowana przez importera – Roberta Mielżyńskiego. Schlossberg to jedno z tych legendarnych długowiecznych win, które można trzymać w piwnicy bez ograniczeń i ponoć się opłaca. Sprawdziliśmy na pięciu rocznikach i… to wszystko prawda. Choć z zastrzeżeniami.
2012 – Schlossberg za młodu jest winem małomównym i trzeba być niezwykle spostrzegawczym, by dostrzec w nim młodocianego geniusza. W degustacjach porównawczych u Breuera zawsze wypada słabiej niż bliźniacze Berg Rottland i Berg Roseneck, wina łatwiejsze do picia w młodości. A zważywszy, że kosztuje od nich dwa razy więcej, człowiek puka się w głowę. Rocznik 2012 nie jest wyjątkiem: siarkowy, skalny, surowy jak nieogrzewana bacówka wczesną wiosną, z nutami cytrynowo-ziołowymi pozostawiającymi w ustach mniej więcej takie doznania, jak fluoryzacja w podstawówce w latach 80. Wielkie wino, ale nie dla wszystkich. Jeśli kupicie dziś u Mielżyńskiego ten rocznik za 247,50 zł, koniecznie przelejcie do karafki na dwie godziny.
2009 – rekordowo gorący rocznik zdecydowanie nie rozpieścił miłośników Rieslinga. Kto jeszcze ma wina niemieckiego z tego roku… ten niech je wymieni na coś innego. A jednak tutaj się udało. Nad całością unosi się co prawda widmo zielonej kwasowości (częste zdarzenie w upalnych rocznikach, gdy winorośl „zamyka się” i przestaje metabolizować), ale wszystko jest utkane solidną nicią, mineralność i lekka słodycz (6,8 g cukru, jak w większości Schlossbergów) świetnie się znoszą, zostaje ten szeroki romantyczny krajobraz, jaki znam z najlepszych Rieslingów.
2003 – kontekst rocznika taki sam jak w 2009, a nawet gorzej, bo był to pierwszy tak afrykański sezon w historii Niemiec i wielu winiarzy zgłupiało – ponoć dzwonili do kolegów z Hiszpanii z pytaniem „jak właściwie się dokwasza wino?”. A Schlossberg swoje… Delikatna kwasowość, świetna koncentracja, solidne, gęste, marcepanowe wino na podniebieniu z nutami kwaśno-gorzko-korzenną nutą kiszonej cytryny. Doskonałe – i pokazujące, że 10 lat to jest właściwy moment, by otwierać Schlossberga.
1996 – Theresa Breuer poświęciła na tę degustację jedno z dwudziestu pięciu podwójnych magnum Schlossberga 1996. Czyli zostaliśmy obdarowani trzema litrami Rieslinga i dodatkowo zweryfikowaliśmy, czy mit słuszny jest mit, że w większej butelce wino lepiej dojrzewa… Tak!! To po prostu był łyk absolutu, genialne, kompletne, skończone arcydzieło. Barwy rozbłyskającej energią cytrynowej żółci, półzestarzony bukiet z nutami dziadkowej piwnicy, suszonych ziół, pszczelego wosku, niekończący się posmak… Tego nie da się opisać. Moje pierwsze w tym roku wino na 100 pkt.
1989 – butelka 750 ml, zatem mniej doskonałe i mniej intensywne niż rocznik 1996. Ale też jak na wino 25-letnie nie jest ani trochę za stare. Mnie soczyste, bardziej wytrawne, woskowo-ziołowe, nieco zielone, selerowe. Po zmysłowej ekstazie 1996 tutaj mamy Rieslinga bardziej intelektualnego, idealnego na spotkania klubu winiarskiego bardziej niż samotne sączenie w świąteczny wieczór.
Schlossberg to bardzo drogie wino, choć odważyłbym się stwierdzić, że po dekadzie leżakowania warte swojej ceny. Jeśli chcecie posmakować ręki mistrza za o wiele mniejszą kwotę – 72 zł – polecam doskonałego Rieslinga Estate Rüdesheim 2011.
Cytat dnia: opis Schlossberga na stronie internetowej Mielżyńskiego: „Popisuje się bezdenną, misterną konstrukcją mineralnych aromatów, stanowiących imperatyw egzystencjalny tego wina. Arcydzieło…” – faktycznie, ale literatury!
Degustowałem i obiadowałem na zaproszenie Roberta Mielżyńskiego.