Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Castello Monaci Pilùna Primitivo 2010

Komentarze
Castello Monaci Pilùna Primitivo 2010
Zaskakująco złożone..

Południe Włoch powoli zdobywa miejsce na sklepowych półkach. Najwięcej jest Sycylii, ale coraz częściej trafiają się już wina z Apulii czy Basilicaty. Wraz z nimi nasza znajomość odmian winorośli wzbogaca się o aglianico, negroamaro czy primitivo.

Z ostatniej z nich powstała Pilùna 2010, wyprodukowana przez jednego z największych apulijskich producentów Castello Monaci. Wino jest ciekawe i zaskakująco – jak na skalę produkcji – złożone. W nosie atakują intensywne aromaty kwitnących pomarańczy i słodkich czereśni. Soczyste usta przechodzą w delikatnie słoną końcówkę. Wino jest dobrze ułożone i bardzo smaczne. Ma mocno zaznaczony hedonistyczny rys z wyraźnie indywidualnym charakterem. (39 zł, importer: Mielżyński)Źródło wina: zakup własny autora.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Mkonwicki

    Jak pachną kwitnące pomarańcze?

    • Krzysztof Dobryłko

      Mkonwicki

      Na kwitnące pomarańcze jest jeden sposób. Wizyta w pomarańczowych gajach. One pachną.
      Słodkie jako synonim dojrzałych czeresni.
      Hedonistyczne są dla mnie wina pełne różnorodnych aromatów z nastawieniem na te słodsze, które są łatwiejsze w odbiorze. To wino to ma, ale do tego dochodzi słona koncówka, co wyróżnia to wino z masy słodkich, owocowych ale banalnych trunków.

      Dziekuje za życzliwe uwagi.

      • Mkonwicki

        Krzysztof Dobryłko

        Na kwitnące pomarańcze tańszym sposobem jest chyba kupienie tego wina, jakoś w mojej okolicy kwitną inne drzewa. Fajnie, że chodzi o dojrzałe czereśnie, przez moment przyszła mi do głowy jakaś kalka z angielskiego… brrrr…

  • Mkonwicki

    Co to są słodkie czereśnie? Nie znam żadnych „nie-słodkich”, chyba, że jeszcze zielone? 

  • Abedulo

     „Ma mocno zaznaczony hedonistyczny rys z wyraźnie indywidualnym charakterem” –  ciekawy, czy Autor umiałby to wytlumaczyć w sposób mniej broszurowy…

  • Michal

    W końcu wiadomo, kto wypisuje te bzudry na kontretykietach

    • Marek Bienczyk

      Michal

       Stanę tu w obronie dobrego kumpla, ale w miarę obiektywnie muszę stwierdzić, że Panowie się czepiają, notka jest w moim odczuciu jasna i wiem doskonale, czego się po winie spodziewać

      • Michal

        Marek Bienczyk

        Oczywiście, że się czepiamy i jest czego. Odpowiedź autora notki, żeby sobie pójść do sadów pomarańczowych i powąchać wyraźnie wskazuje na arogancję. W kolejnych zdaniach komentarza autor się poprawia i pisze dobry opis.
        Dlaczego nie można było od razu napisać tego, co pan Dobryłko odpisał w komentarzach?

        • Sławomir Hapak

          Michal

           odpowiedź sugerująca zwiedzenie sobie kwitnącego sadu pomarańczowego to nie żadna arogancja, tylko dobra rada…
          …niezapomniane przeżycie, i nie bardzo istnieje inny zapach, o którym można by powiedzieć, że jest choćby podobny…

          • Gabriel Łagan

            Sławomir Hapak

             Przypomina mi się podwórze Dobogó w Tokaju obsadzone różnymi roślinami, które możemy wywąchać w winach. Po zimie wystawia się tam również spore drzewko pomarańczowe. :) Winiarz nie musi więc wysyłać gości zbyt daleko po naukę.

            Może któryś z (pod-)warszawskich sklepów lub wine-barów ma warunki na stworzenie takiego małego tematycznego „ogródka sensorycznego”?

        • Wojciech Bońkowski

          Michal

          Jeśli w następnym ruchu ktoś zapyta autora jak pachną dojrzałe maliny to zastanawiam się jaka będzie politycznie poprawna niearogancka odpowiedź.

          • Michal

            Wojciech Bońkowski

            Jakoś się autorowi udało w dalszej części komentarza napisać przyjazny dobry opis butelki, z wyjaśnieniem pojęć. 
            Taki, który spowodował, że dopisałem sobie tę butelkę do listy zakupów podczas wizyty u sprzedawcy.

          • deo

            Wojciech Bońkowski

             Zacząłbym od tego, że w opisie nie trzeba pisać „dojrzałe” maliny, wystarczy same maliny, bo to chyba to samo. Pisząc „maliny” każdy (chyba?) ma na myśli zwykłą, nadającą się do zjedzenia, dojrzałą malinę. To słówko „dojrzałe”, niby nic, a jednak jakby zmienia atmosferę, na taką trochę napompowaną i niby-elegancką. Myślę, że im prościej, tym lepiej. A jak autorowi płacą od znaku, to niech wymyśli coś konstruktywnego, a nie zamęcza czytelników, tak, jak pewna winna poetessa, która wymyśliła „dojrzałą, lecz nie przejrzałą malinę”, tylko nie wiadomo, po co.

          • Mkonwicki

            Wojciech Bońkowski

            Skoro można prosto i na temat, to po co te ozdobniki? Ile osób zaglądających na Winicjatywe było kiedyś w kwitnącym sadzie pomarańczowym? Mam nadzieję, że tylko ja jestem taki niedoświadczony i wszyscy inni wąchali te kwiatki. W tekście mamy słodkie czereśnie, a nie dojrzałe, dlatego pytałem o co dokładnie chodzi. Drążenie tego tematu jest lekko absurdalne, ale chyba pisząc o jakichkolwiek owocach mamy na myśli te dojrzałe. Przykład dojrzałych malin to odwracanie kota ogonem. Nie chodzi o czepialstwo, ale zejście na ziemie.

          • Kuba – WINE TASTING PL

            Wojciech Bońkowski

            wysłanie paczki z dojrzałymi malinami, aby mógł powąchać! :D

          • Gabriel Łagan

            Wojciech Bońkowski

             Zakup owocu dojrzewającego albo przejrzałego to nie taka znów rzadkość. W
            przydomowym ogródku też często się sprawdza, czy owoce są już
            „dojrzałymi malinami” choć z góry wiadomo, że są „po prostu malinami”.

            W Muszynie, gdzie nie ma wielu winnych snobów, o malinach dyskutuje się
            regularnie – o jakichś super odmianach sprowadzonych nie wiadomo skąd
            albo o tym, że leśne górskie maliny są najbardziej aromatyczne – ale
            dopiero wtedy, gdy są dojrzałe, a nawet w pełni dojrzałe.

    • zmisiek1

      Michal

      Z tłumaczeniem etykiet zawsze jest problem. Jeden wrzuci to do e-translatora, drugi wymyśli coś na szybko „po polskiemu”, trzeci przekuje słowo w słowo.
      A ja mam jeszcze inne podejście- rzut oka na etykietę, mniej więcej sens przekładu na zasadzie „co autor miał na myśli” bo bezpośrednie przełożenia bywają idiotyczne i najważniejsze – łyk opisywanego wina, czy aby tłumaczenie sie zgadza z tym co w kieliszku :)

  • Wojciech Bońkowski

    @Deo i inni: zastanawiam się czy dobieranie przymiotników autorom przez Czytelników to Web 3.0 czy już 4.0.

    • deo

      Wojciech Bońkowski

       Jeśli już, to nie dobieranie ale obcinanie przymiotników :-) A poważnie, to nikomu niczego nie chcę dobierać ani obcinać. To był mój głos na temat pisania o winie. Na pewno są też opinie przeciwne; jestem przekonany że znajdzie się ktoś, kto zamiast „dojrzałej maliny” wolałby wręcz „pięknie dojrzałą w lipcowym słońcu, krągłą i aromatyczną, lecz jakże elegancką i subtelną, połyskującą od porannej rosy cudownie karminowo – srebrną słodką malinę o wyraźnym rysie świętokrzyskiego terroir”. A ja wolę po prostu malinę.

  • Anonim

    Troszkę odskurzę temat.
    Otóż dla mnie to wino jest ostre i może nie płaskie, ale surowe.
    Według opisu spodziewałbym się czegoś innego.
    To nie jakiś tam zarzut, a raczej wątpliwść czy ja powinienem czytać opinie, a jeśli już czy nie powinienem sobie dobrać „winoznawcę” pod własny gust. 
    Pozdrawiam

  • Maria

    też je chętnie piję ale po cenie w DE 5,50 EUR ; kiedy wreszcie dojdziemy do w miarę normalnych cen