Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

#wywiad: Tessa Capponi i Flavia Borawska

Komentarze

Z autorką książek o włoskiej kulturze i felietonów kulinarnych Tessą Capponi-Borawską oraz jej córką Flavią, szefową kuchni warszawskiej restauracji Opasły Tom, rozmawia Agnieszka Drotkiewicz

Tessa Capponi. © Wunsche & Samsel/USTA Magazyn

Jak każda z was uczyła się gotować?

Tessa Capponi-Borawska: Ja zaczynałam od przypatrywania się. Do pewnego wieku nie byłam wpuszczana do kuchni w naszym domu, tam pracowały kucharki, poza tym moja angielska niania uważała – poniekąd słusznie – że kuchnia jest dla dziecka niebezpiecznym miejscem. Jednak przemykałam tam, szczególnie do kuchni czeladnej w Calcinai, która była na dole willi, i wspinałam się na krzesło, żeby zobaczyć, co jest w garnkach. Obserwowałam też moją nanny, która kilka razy w roku robiła angielskie potrawy, jak choćby Christmas pudding; także moją ciotkę w Rzymie, która świetnie gotowała. Wreszcie, bardzo ważne było dla mnie zapoznanie się poprzez notatki z wielką kuchnią babci – matki mojej matki.

Flavia Borawska: W moim dziecinnym świecie kuchennym było dużo osób: w domu mama i tata, we Florencji babcia, w Calcinai – kucharki: Antonina, Marcella, Tiziana. Nasza warszawska kuchnia była zawsze otwarta dla dzieci i mam wrażenie, że to było zamierzone. Rodzice dużo pracowali, mieli bardzo intensywne życie zawodowe, jednak myśmy nigdy nie czuli, że nas zaniedbują – także dlatego, że nauczyli nas zajmować się sobą nawzajem. Wiedzieli, że im szybciej nauczymy się radzić sobie sami, także w kuchni, tym będą o nas spokojniejsi. A nam to w życiu pomogło.

T.: Inaczej niż w moim rodzinnym domu we Florencji, u nas w Warszawie dużo gotowaliśmy razem z dziećmi. Dbaliśmy o to, żeby dzieci pomagały w domu – nie tylko w kuchni.

Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!