Winnice dziedzictwem kultury?
Pejzaż wokół nas nieustannie się zmienia. Często niestety na gorsze. Nie dotyczy to tylko architektury czy stylu budownictwa, które może się mniej czy bardziej podobać. Z tym zresztą obecnie jest na ogół lepiej niż kiedyś. Myślę raczej o procesach, zmieniających – często w sposób nieodwracalny – krajobraz, w którym żyjemy. Zmienianie biegu rzek w rewolucyjnym zapale czy industrializacja, to tylko niektóre przykłady kończące się zazwyczaj spektakularną katastrofą. Jeśli chodzi o aspekt ekologiczny, potrafimy przynajmniej bić na alarm. Staramy się chronić lasy, zagrożone gatunki zwierząt czy roślin. Rzadko jednak uświadamiamy sobie, że otaczający nas krajobraz to nie tylko przyroda. To cały zespół czynników związanych z ukształtowaniem terenu, florą i fauną, ale co równie ważne, z tymi aspektami działalności człowieka, z tymi jej świadectwami, które nas ukształtowały i które uchronić chcielibyśmy od zapomnienia.
Zrozumiałem to uczestnicząc parę lat temu w seminarium „Krajobrazy regionów winiarskich jako element dziedzictwa kultury”, podczas zorganizowanych w Zakopanem Dni Enologii. Co ma enologia, czyli wiedza o winach wspólnego z krajobrazem? Cywilizacja europejska nieodłącznie związana jest z winem. Podróżując przez kraje Europy Południowej i Środkowej, na każdym kroku napotykamy winnice. Wkomponowane w krajobraz, otaczające kościoły, klasztory i zamki, dają świadectwo naszej przeszłości i tradycji. Kształtowanie się winiarskiego pejzażu to trwające przez wieki wzajemne dostosowywanie się ludzi, społeczeństw i ich potrzeb do możliwości natury. Wykorzystanie rzeźby terenu, dobór odpowiednich dla danego mikroklimatu i danej gleby odmian, sposób prowadzenia uprawy to nie podbój natury, ale słuchanie jej głosu, tworzenie pokojowej z nią koegzystencji. To dorobek nie tylko agrotechniki, ale w równym stopniu etyki, filozofii, po prostu cywilizacji. Zniszczyć go można bardzo łatwo. Przez bezmyślną zabudowę czy zbyt intensywne zagospodarowanie. Krótko mówiąc przez chciwość.
W większym lub mniejszym stopniu zagrożone są obecnie wszelkie tradycyjne krajobrazy, także i te związane z winnicami. By je uchronić, należy uświadomić ich bezcenną wartość mieszkającym i pracującym tam ludziom, regionalnym władzom, wreszcie nam wszystkim. Nie dziwmy się więc, że winnice Loary zostały wpisane do rejestru światowego dziedzictwa kultury UNESCO, nie dziwmy się, że o to samo stara się węgierski region Tokaj. Nie dziwmy się, że mieszkańcy langwedockiej wioski Aniane nie dopuścili do zakupu ziemi przez amerykańskiego potentata branży winiarskiej Roberta Mondaviego, który chciał wprawdzie założyć winnicę, ale w tym celu planował wycięcie kilkudziesięciu hektarów dzikiego lasu. Wydaje się, że także u nas jest czego bronić. Zostało jeszcze sporo pięknych krajobrazów. Można także próbować przywrócić dawne. Wśród odradzających się polskich winnic wyjątkowej urody pejzaż stworzyli właściciele Winnicy Srebrna Góra otaczającej klasztor kamedułów w podkrakowskich Bielanach.