Sprzedaż wina przez internet – dość tej fikcji
Wino i mass media rzadko spotykają się na tej samej orbicie, więc każdy przypadek jest godny odnotowania. Nawet jeśli jest tak żenujący, jak ostatni materiał w „Super Expressie”: Markowi Kondratowi grozi więzienie za handel winem! Z tego sensacyjnego tekstu dowiadujemy się m.in., że tak Ministerstwo Zdrowia, jak i Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych nie mają wątpliwości, że internetowa sprzedaż alkoholu jest w Polsce przestępstwem oraz że za sprzedaż alkoholu za pośrednictwem Internetu grozi kara pozbawienia wolności do lat 2, ograniczenie wolności albo grzywna.
Żenujący jest nie tylko fakt, że „redaktorzy” z Superaka zaatakowali Marka Kondrata dlatego, że to się dobrze sprzeda. Że taki tekścior można opatrzyć tagiem (czy aby zgodnym z prawem?) „Marek Kondrat przestępstwo”. Autorzy nie napisali o tym, że wino przez internet sprzedaje kilkaset firm w Polsce, poczynają od supermarketów takich jak Alma, a kończąc na Agorze, która swój sklep 6win.pl reklamuje (też w sposób budzący prawne wątpliwości) na głównej stronie poczytnego serwisu Gazeta.pl. Ale to już tak sensacyjnie i brukowo nie brzmi w nagłówku.
Zażenowanie budzi fakt, że podnosząc tę sprawę, gazeta teoretycznie występująca w imieniu czytelników i konsumentów w istocie stała się tubą urzędów, które tych konsumentów gnębią. I to gnębią nie w majestacie prawa, lecz dokonując jego nader swobodnej interpretacji, której w dodatku nie podzielają… inne państwowe urzędy.
Sprzedaż wina w Polsce odbywa się na podstawie Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi z 26 X 1982 r. z późniejszymi zmianami (Dz.U. 1982 nr 35 poz. 230; tekst jednolity: Dz.U. 2012 poz. 1356). Stanowi ona m.in., że sprzedaż napojów alkoholowych odbywa się tylko na podstawie zezwolenia w punkcie sprzedaży. Nie wolno sprzedawać alkoholu osobom nieletnim lub nietrzeźwym. Nie wolno prowadzić publicznej reklamy napojów alkoholowych. Na podstawie tych przepisów tezy o zakazie sprzedaży wina przez internet formułują niektóre instytucje, szczególnie zaś Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, powołana do realizacji zadań Ustawy i pobierająca na ten cel co roku wielomilionową dotację z budżetu państwa. Dynamiczne działania PARPA znajdują sprzymierzeńców w kolejnych agencjach, m.in. w Ministerstwie Zdrowia oraz Państwowej Inspekcji Handlowej. Lokalne biura tej ostatniej już wielokrotnie atakowały internetowe sklepy z winem, grożąc w tej samej tonacji co „Super Express” grzywną, więzieniem i potępieniem. Rok temu głośny był skomasowany nalot PIH na sklepy w jednym z południowych województw, wskutek którego zmuszono do zamknięcia jeden ze znanych sklepów internetowych, a właścicielowi wytoczono sprawę karno-skarbową. Sąd postanowił jednak nie tracić czasu na bzdury i sprawę od razu umorzył. Właściciel uparł się, by działalność prowadzić dalej i stworzył skomplikowany wianuszek zależnych spółek, którego rozplątanie jest dla PIH już zbyt trudnym zadaniem intelektualnym. Sklep z winem działa.
Przede wszystkim jednak prawne argumenty PARPA, MZ i PIH nie wytrzymują merytorycznej krytyki. Internet nie jest miejscem sprzedaży alkoholu (gdzie takie miejsce by się mieściło?), lecz kanałem przyjmowania zamówień. Strona internetowa sklepu nie prowadzi reklamy alkoholu, tylko zawiera informację i ofertę handlową. Sprzedaż „przez internet” nie uniemożliwia sprawdzenia, czy kupujący jest pełnoletni i trzeźwy – dokonać tego może i powinien kurier dostarczający towar. Likwidacja sprzedaży „przez internet” w żaden sposób nie pomaga w realizowaniu celów ustawy, czyli przeciwdziałaniu alkoholizmowi poprzez zmniejszenie dostępności alkoholu. Dostępność alkoholu jest powszechna nie dzięki internetowi, lecz dzięki Biedronkom, Żabkom i stacjom benzynowym znajdującym się w każdej gminie i na każdej ulicy.
Sprawę poruszano wielokrotnie. Pisała o niej obszernie „Rzeczpospolita” z 12 września 2012, analizując stan prawny i cytując wypowiedzi prawniczych ekspertów. Również Ministerstwo Gospodarki w odpowiedzi na niedawną interpelacją jednego z posłów wypowiedziało się jednoznacznie: Ustawa [o wychowaniu w trzeźwości] nie zawiera przepisów o sprzedaży alkoholu za pomocą środków bezpośredniego porozumiewania się na odległość. Nie zawiera także przepisów zabraniających przyjmowania drogą elektroniczną zamówień na dostawę alkoholu przez przedsiębiorcę prowadzącego działalność na podstawie zezwolenia.
Co nie jest zabronione, jest dozwolone. Ani litera prawa, ani głębsze pokłady treściowe już i tak dawno nieprzystającej do rzeczywistości Ustawy nie mogą być argumentem za ograniczeniem sprzedaży wina przez internet. Walczmy zatem o swoje prawo. My, winomani, powinniśmy przemówić w tej sprawie jednym głosem. Tym bardziej, że poza obowiązującymi przepisami, swobodą prowadzenia działalności gospodarczej, naukowo dowiedzionym (choć przemilczanym przez PARPA) pozytywnym wpływem umiarkowanej konsumpcji wina na zdrowie społeczeństwa, mamy za sobą jeszcze jeden istotny argument. Sprzedaż samego tylko wina przynosi budżetowi państwa co roku ponad 350 mln zł w postaci VAT i blisko 150 mln zł w akcyzie. Jaką część z tego zapewnia sprzedaż wina przez internet? Małą, ale coraz większą. Nie dajmy się więc zniewolić grupce ideologicznie zaślepionych regulatorów.