Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

W końcu dwudzieste!

Komentarze

Pierwsze dekady stuleci nie mają łatwo. Mówimy dziś o latach dwudziestych, trzydziestych i sześćdziesiątych minionego wieku, o ich sztuce i kanonach mody, ale pierwsza i druga dekada nie funkcjonują w świadomości jako osobne byty.

Fot. Árpád Czapp

Nie ma czegoś takiego jak lata „tysiącdziewięćsetne” albo „naste”. Czy dlatego, że koronki, smokingi i styl marynarski lat 1901-1910 były za mało wyraziste, a na kolejną dekadę padł cień Wielkiej Wojny? Nie sądzę. Rzecz w tym, że nie ma się jak do nich dobrać, bo brak im rzeczy najbardziej fundamentalnej – nazwy. Pewien zaniepokojony tą bezprecedensową ułomnością polszczyzny człowiek zaalarmował Poradnię Językową PWN i otrzymał taką odpowiedź: „Nie mamy nazwy na pierwszą i drugą dekadę stulecia – nie mówimy w latach dziesiątych ani w latach nastych. Potocznie okres po roku 2000 określa się jako lata dwutysięczne, ale już ten sam okres sto czy dwieście lat wcześniej nie ma takiej nazwy (być może ona istniała, ale nie zachowała się do czasów współczesnych)”. Łaska języka, który, jak wiadomo, jest granicą naszego poznania, na pstrym koniu jeździ i skazuje długie dziesięciolecia na niebyt.

Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!