Trzypasmówka do Sonomy
Jeśli ktoś wyobraża sobie, że droga z San Francisco do Sonomy jest usiana bukolicznymi wzgórzami pokrytymi winoroślą, ten tkwi w błędzie. Jedzie się tam trzypasmową autostradą 101, która prowadzi aż do granicy z Kanadą. W piątek i w niedzielę wieczorem zamienia się ona w pole bitwy niezliczonych aut o skrawek asfaltu. Jedzie się szybko (choć nie tak szybko jak w południowej Kalifornii), wyprzedza to z lewej, to z prawej i przy odrobinie nieuwagi można niepostrzeżenie minąć jeden z najbardziej znanych regionów winiarskich Nowego Świata, na który składa się 17 apelacji.
Miłosz już pod koniec lat 60. pisał o „taśmach, po których przesuwają się trzema torami samochody ku strefie winnic koło Napa, Santa Rosa i dalej, gdzie iglasty las północnej Kalifornii, mgliste przepaście z krążącym nad nim orłem”. A więc zanim jeszcze Kalifornia na dobre rozgościła się w szanowanych przewodnikach winiarskich, jechało się tam trzema pasmami! Turysta z Europy może być zdziwiony, ale Kalifornijczyk tylko wzruszy ramionami, bo autostrada była tu od zawsze. Tylko że Sonoma z Napą późno skorzystały z jej nieocenionej roli w dostarczaniu rokrocznie milionów enoturystów z całego świata.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!