Madera – historia zniknięcia
U szczytu swej popularności madera gościła na najważniejszych stołach tego świata. U schyłku – niewiele brakowało, by zniknęła bezpowrotnie.
Wina wzmacniane przeżywają dziś recesję, ustępując pierwszeństwa wytrawnym – wyraźnie owocowym i zwiewnym, a także pędowi za ekspresją terroir, indywidualizmem i unikalnością. Porto skutecznie opiera się temu losowi, znajdując drogę na dzisiejsze salony, sherry ratunek widzi w lekkich, gaszących pragnienie fino, ale madera? Madera przede wszystkim kojarzy się z wakacjami last minute, naganiaczami na wycieczki z darmowymi drinkami i z przybytkami gastronomicznymi bez polotu, gdzie hektolitrami leje się kiepska poncha i piwo. Każdego roku wyspę odwiedza przeszło milion turystów, by zażyć słońca, zrobić selfie na lewadach i odbębnić wycieczkę na klif Cabo Girão. O winie mało kto pamięta. Łatwo je zupełnie pominąć, bo – paradoksalnie – próżno szukać madery w restauracyjnych kartach, a najczęstszą formą jej prezentacji jest serwowanie pośledniej, młodziutkiej i słodkiej wersji na odchodne (w kieliszkach do wódki), jako „lokalnego przysmaku”, bez słowa komentarza.
Romantyczne początki
Barwna legenda mówi o zakochanym Angliku, Robercie Machimie, od którego nazwiska nazwę wzięła pierwsza stolica Madery – Machico. Machim wraz z wybranką rozbił się na wówczas bezludnej wyspie. Załodze statku udało się przeżyć, a wieść o nowej krainie dotarła do portugalskiego kapitana João Zarco, który, zastając na miejscu gęste lasy, ochrzcił ją „leśną wyspą” – Ilha da Madeira.
Winorośl przybyła tam wraz z pierwszymi kolonizatorami. Fantastyczne warunki dla jej uprawy wynikały nie tylko z korzystnego subtropikalnego klimatu, ale także z bogatej wulkanicznej gleby. Praca w winnicach nie należała do łatwych. Na wyspie długo nie istniała żadna droga, poza wydeptanymi ścieżkami, a uprawy rozrzucone od Câmara de Lobos na południu aż do São Jorge i São Vicente na północy to do dziś mozaika trudno dostępnych, malutkich działek. Do Funchal prowadziły jedynie piesze ścieżki, a świeżo wyciśnięty sok nosiły procesje borracheiros – mężczyzn zaopatrzonych w bukłaki z koziej skóry, którzy niestrudzenie kursowali z dziesiątkami kilogramów na plecach.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!