Terroir jutra
Klimat będzie miał kluczowe znaczenie w kształtowaniu nowej geografii wina w najbliższych kilkudziesięciu latach. Jeszcze ważniejszą rolę ma do odegrania człowiek.
Szkockie wino zrobi furorę w 2050 roku – przewidywał na początku XXI wieku brytyjski magazyn Decanter, który jednocześnie ostrzegał, że te same zmiany klimatyczne, które pozwolą w wyobrażalnej przyszłości na sadzenie rieslinga pod Edynburgiem, przyniosą również zagładę angielskich ogrodów. Globalne ocieplenie i postępująca susza zdają się w największym stopniu definiować dyskurs na temat przyszłości winiarstwa na Ziemi. W wyobraźni enofuturologów granice przesuwają się zatem albo w górę, na coraz większe wysokości nad poziomem morza, albo na północ. Na południowej półkuli winogrodnicy nie mają specjalnie ruchu, bo poniżej leżącego na 46. równoleżniku Chile Chico w chilijskiej Patagonii, gdzie znajduje się zlokalizowana najdalej na świecie na południu plantacja, po prostu nie ma już zbyt wiele ziemi (południowe krańce Afryki i Nowej Zelandii, gdzie oczywiście też uprawia się winorośl, leżą ciut bliżej równika).
Wyżej, chłodniej
Kwestie klimatyczne są dla przyszłości winiarstwa niezwykle istotne. Kto potrzebuje twardych dowodów, niechaj spróbuje Pinot Noir’ 18 z Winnicy Turnau. Stworzone niecałe 100 km od wybrzeży Bałtyku wino osiągnęło zawartość alkoholu na poziomie 14 proc. W tym samym gorącym roczniku wielu polskich producentów borykało się ze zbyt niską kwasowością. To parametry i problemy, o jakich nie pomyślelibyśmy jeszcze dekadę temu, gdy większość rodzimych win była raczej chuda i przeraźliwie kwaśna.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!