Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Światowa stolica grka

Komentarze

Grk znaczy po chorwacku z grubsza tyle, co gorzki. Wina z tej rzadkiej, dalmatyńskiej odmiany, choć nutę goryczy rzeczywiście zawierają, są przede wszystkim pyszne.

Winnica Cebalo. © Tomasz Prange-Barczyński

Jestem największym na świecie producentem wina z odmiany grk – oświadczył dumnie Branimir Cebalo, architekt parający się winiarstwem w miejscowości Lumbarda. Był ranek 30 kwietnia 2004 roku, wigilia przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Patrzyliśmy ze szczytu łagodnego, obsadzonego winoroślą wzgórza na zajmującą pagórkowaty półwysep stanowiący południowo-wschodni kraniec wyspy Korčula: strzelista wieża kościoła, czerwone dachy domów i morze świeżo zazielenionych winnic.

Korčula. © Tomasz Prange–Barczyński

Branimir częstował białym winem – oleistym, o wyrazistej strukturze, pełnym łąkowo-owocowych aromatów, z przyjemną goryczką w finiszu. Wtedy, 14 lat temu rosły grka w Lumbardzie może 3 hektary. Cebalo miał z tego cały jeden, stąd prześmiewcza deklaracja. Gdy wróciłem na Korčulę w 2012, grka rosło już 7 ha. W czasie kolejnych wakacji na wyspie, w sierpniu 2018 syn Frano Bire, kolejnego lumbardzkiego winiarza zajmującego się grkiem, twierdził, że uprawy wzrosły do 13 ha, a wkrótce będzie ich jeszcze więcej, bo w okolicy przybywa nowych projektów. Liczba to wciąż anegdotyczna, ale poza Lumbardą, na Korčuli nigdzie indziej grka się nie uprawia (wyspa ma innego faworyta, myloną często z furmintem, także świetną białą odmianę pošip – w sumie w Chorwacji ok. 450 ha, większość w korčulańskim interiorze). Gdzie indziej skromne uprawy znaleźć można na wyspach Mljet i Šipan oraz w okolicach Dubrownika.

Grk w pełnej krasie. © Tomasz Prange-Barczyński

Nie grecki, za to żeński

Jedna z hipotez na temat pochodzenia grka wiązała odmianę z Grekami, którzy na Korčuli pojawili się już w III w. p.n.e., a w okolicy Lumbardy prowadzili gospodarstwo rolne i robili wino. Współczesne badania wykazały jednak, że o greckich korzeniach grka nie ma mowy. Jednym z rodziców szczepu okazał się tribidrag, odmiana znana zdecydowanie lepiej jako primitivo czy zinfandel, pochodząca, co udowodniono w ostatnich latach bez cienia wątpliwości, z Dalmacji. To zresztą nie jedyny chorwacki szczep, z którym grk ma powiązania genetyczne.

Przechadzając się w sierpniu pośród winnic w Lumbardzie zajmujących rozległą nieckę w wewnętrznej części półwyspu można zdziwić się, że obok białych gron, na wielu krzewach rosną kiście czerwone. Tę mieszankę odmian w winnicach wymusza charakter grka, który ma wyłącznie kwiaty żeńskie. Sadzony między rzędami czerwony plavac mali dostarcza plantacji brakującego „elementu męskiego”, zaś sam plavac (kolejny potomek tribidraga, tym razem w krzyżówce z dobričiciem) jest zwykle drugim winem lumbardzkich producentów.

Na tarasie Feral

Lumbarda szczyci się jedyną na Korčuli piaszczystą plażą. Cóż, na nas, wychowanych nad Bałtykiem, ów spłachetek piachu nad obszerną, płytką zatoką zwany szumnie Velą Pržiną wrażenia nie robił. Miał za to istotną zaletę – ściągał większość przybyłych do miasteczka letników, co sprawiało, że pozostałe miejskie plaże (a ma ich Lumbarda w sumie cztery) nie cierpiały z przeludnienia. Rytm dnia wyznaczały niespieszne posiłki, liczący dokładnie 160 kroków spacer z domu nad morze, pokonywanie wpław wąskiej cieśniny Knežickiej i… popołudniowy kieliszek chłodnego grka na zawieszonym nad lustrem Adriatyku tarasem baru Feral. Nawet na zakupy do pobliskiego marketu trzeba było iść wąskimi uliczkami między winnicami. Trudno doprawdy nie zżyć się z grkiem mieszkając przez tydzień w Lumbardzie.

Odwiedziłem ponownie winiarnię Bire. W ciągu sześciu lat przybył nowy pawilon przetwórni, rozbudowano salę degustacyjną, winnice rozrosły się do 4,5 ha (na Lumbardę to wcale nie mało); do grka i dwóch plavaców – w wersji rosé i czerwonej – dostaliśmy półmisek korczulańskich serów, wędlin i pikli. Grk 2017 smakował znakomicie: mineralny, oleisty, podbity nutą soczystego owocu, w końcówce, rzecz jasna, nieco gorzkawy, przede wszystkim jednak skalny. Aby przekonać się, czy nie ulegam oby wakacyjnemu otępieniu, które nawet lanym z kegów do plastikowych butelek sikaczom każe dodać 5 punktów za efekt „zachodu słońca” zawiozłem butelkę Birowego grka na urodziny winiarskiego przyjaciela na polsko-czeskie pogranicze. Pity w górskiej dolinie, przy temperaturze 15ºC, 755 km w linii prostej od miejsca pochodzenia smakował równie wyśmienicie. ♥♥♥♥

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Data w tekście ;)))