Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Riojańskie post-scriptum

Komentarze

Jest 31 stycznia wieczorem, więc rzutem na taśmę, jak powiedziałby redaktor Szpakowski (powiedziałby też: czy to jest ta chwila?) próbuję się zmieścić w miesiącu Riojy. Najświeższe dzieje tej apelacji, które w swej wersji opisał Wojciech Bońkowski, przypominają w rzeczy samej dzieje każdego istotniejszego regionu w ostatnich mniej więcej dwudziestu latach: przez długie lata byłam piękna i niezmienna, kochano mnie i lubiono, ale potem przyszły nowe czasy, jakieś nowe indywidua zaczęły o winach pisać i wina tworzyć. Przestałam się podobać, więc zmieniłam się kompletnie, przebrałam od stóp do głów, lecz teraz owe indywidua i parę typków nowych zaczęli inaczej o winach pisać i inaczej je tworzyć, więc znowu trzeba było się przebrać, zostawić część nowych fatałaszków, ale wciągnąć stare gatki.

Podstawcie pod Rioję Burgundię, Piemont, Prawy Brzeg w Bordeaux, wyjdzie podobnie. Ruch dziejów jest, jak twierdził Giambattista Vico, spiralny, w tej chwili w dziejach wina jesteśmy na zakręcie powracającym – choć o piętro wyżej.

La Sagrada Familia. © D. Paccaloni

Skoro o powrocie mowa. Po lekturze tekstu Krzysztofa Dobryłki poświęconego w dużej mierze winom López de Heredia (znakomita jest ta analogia z Picasso!) uświadomiłem sobie, że sam zakreśliłem klasyczne koło. Po wstępnym neofickim okresie winomaństwa, kiedy podobało mi się mniej więcej wszystko poza Sofią, więc tym bardziej zachwycałem się rioją Lópeza de Heredia, szybko przyszła chwila, w której bardzo te wina znielubiłem – w obu kolorach, różowego wówczas nie znałem.  Podchodziłem do nich, podobnie jak do każdej „starej” riojy, lękliwie, niczym dziecko do lekarstwa. Dziś je uwielbiam.

Czy wszyscy dobijemy kiedyś do takiego punktu wyjścia? © W. Scribbler

Co się stało z nami, bo przecież to nie tylko moja przygoda, że wracamy chętnie do początków, do smaków prehistorycznych z lat 80., z początku lat 90? Do beczki amerykańskiej, z której tak chętnie się w pewnym momencie szydziło? Przeszliśmy mniej więcej tę samą drogę co Rioja i inne apelacje, dziabnęła nas nowoczesność, wyleczyliśmy się stopniowo (już się nie podobała Ribera del Duero, ale jeszcze zachwycaliśmy się pierwszymi rocznikami Douro Boys), wróciliśmy (nie całkowicie, ale w jakiejś mierze) do punktu wyjścia.

Trochę żałuję, że we Francji takich mastodontów jak  López de Heredia  jest mało. Tyle, co kot napłakał. W takim Bordeaux nie ma ich w ogóle – poza jednym gościem w Margaux, którego wszyscy mają za dziwaka. Kiedy robię remanent w dziale zachwytu, to widzę, że największe medoki, jakie piłem, pochodziły z lat 80., z czasów, gdy   nie było zielonych zbiorów, selekcji laserowej gron i czego tam jeszcze, a pierwsze wina stanowiły nie 50-60% jak dzisiaj – lecz 90% produkcji. I nie sądzę, by była to tylko kwestia wieku tych win.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Jakub Małecki

    jakby ktoś szukał w dobrej cenie:

    http://vinola.pl/vi-a-tondonia-reserva-2001-tinto.html

  • Rebo

    jakby ktoś szukał w bardzo dobrej cenie (choć to z pewnością niepatriotyczne) http://www.vinos.de/tondonia-vina-tondonia-tinto-reserva-2001

  • Rebo

    wygląda na to, że wracamy do smaków winiarskiego dzieciństwa. W kwestii bycia mastodontem, myślę, że Paul Pontallier ma olbrzymi luksus w postaci braku nawet cienia ryzyka niesprzedania obu etykiet Margaux, co sprawia, że nie musi eksperymentować (choć jak wiadomo wieloletniemu badaniu poddana jest część butelek zamknięta metalowymi zakrętkami) , nie musi śledzić z niepokojem zmian gustów odbiorców wina, czy wyników sprzedaży innych Premiers Crus . Dziś całą produkcję Margaux mogą kupić sami Chińczycy, niezależnie od tego czy wino z Margaux będzie uznawane za najbardziej tradycyjne bordeaux, czy przyklei mu się etykietę bordoskiej moderny. Z pewnością gorzej ma się sprawa z mastodontyzmem rodziny López de Heredia, choć świetny produkt i ponad 130 lat winiarskiej historii też robi swoje. Wniosek? Ano taki, że dzisiaj na bycie winiarskim mastodontem mogą sobie pozwolić tylko nieliczni i to bardzo cenieni nieliczni.
    Módlmy się jednak, żeby wiatr zmian zawsze ich omijał.