Polska najbardziej restrykcyjna w Europie
W Polsce pijemy bardzo mało wina. Przed miesiącem opublikowaliśmy dane, według których pod względem konsumpcji wina i jej udziału w ogólnej konsumpcji alkoholu jesteśmy na szarym końcu Unii Europejskiej. Wydaje się, że argumentów za rozwojem kultury wina przytaczać nie trzeba: więcej wina to większa kultura konsumpcji, ewidentna poprawa zdrowia publicznego. Tymczasem niedawne orzeczenia sądowe, o których pisaliśmy już tutaj, idą w przeciwnym kierunku – dalszego ograniczania dostępności wina.
Okazuje się jednak, że już dziś Polska ma w tej kwestii jedne z najbardziej restrykcyjnych przepisów w Europie. Dziś analizujemy sprawę głębiej. Porównałem dane powszechnie dostępne na stronie European Information System on Alcohol and Health prowadzonej przez Światową Organizację Zdrowia (WHO). Statystyki nadsyłają do WHO poszczególne kraje (w zależności od danej dotyczą lat 2004–2012). Na początek porównanie konsumpcji alkoholu w 28 krajach UE oraz Norwegii i Szwajcarii.
Jak widać, w Polsce nie konsumuje się dużo alkoholu. Jesteśmy pod tym względem europejskim średniakiem. Różnice pomiędzy krajami są zresztą niewielkie – większe są różnice w strukturze konsumpcji (szeroko analizowałem je już tu).
A teraz porównanie przepisów prawnych regulujących dostępność alkoholu w kilku kategoriach:
Jak widać, tak ewidentna regulacja, jaką wydaje się w Polsce akcyza na wino, okazuje się rozwiązaniem stosowanym w mniejszości krajów UE. Akcyza pełni oczywiście podwójną rolę: stanowi przychód budżetu państwa (niekiedy znaczący – w Finlandii przeszło 5% przychodów! W Polsce wino przyniosło w 2013 r. ponad 150 mln zł w akcyzie), ale jednocześnie jest narzędziem ograniczania dostępności alkoholu.
W gąszczu regulacji łatwo się zagubić. Postanowiłem podsumować przepisy obowiązujące w poszczególnych krajach, przyznając w każdej z powyższych kategorii od 1 (największa swoboda) do 4 punktów (najbardziej restrykcyjne przepisy; różne regulacje dotyczące reklamy uśredniłem jako jedną kategorię). I co się okazało?
Krajem o największych ograniczeniach w dostępie do alkoholu jest… Polska! Przebijamy pod tym względem nawet znane z alkoholowego purytanizmu kraje skandynawskie, w których w I połowie XX wieku funkcjonowała prohibicja, a obecnie – państwowy monopol na sprzedaż alkoholi powyżej 3,5–4,75% alk. (Norwegia, Szwecja, Finlandia).
Skąd taki poziom restrykcji w Polsce? Nie jest on spuścizną komunizmu (Bułgaria i Węgry należą do krajów najbardziej liberalnych pod tym względem). Nie wynika z wysokiej konsumpcji alkoholu (więcej od nas piją Węgrzy i Słoweńcy, a tam nie trzeba nawet koncesji, by otworzyć sklep z winem). No to może, jak chcą zwolennicy Ustawy o wychowaniu w trzeźwości, ostre regulacje są potrzebne, by ograniczać „problemy alkoholowe”? Sprawdźmy. UE prezentuje statystyki zdrowotne związane z alkoholem w kilku kategoriach: Skorelowałem je z „indeksem Bońkowskiego”, czyli stopniem restrykcyjności regulacji dotyczących alkoholu:
Jak widać z powyższych wykresów, tzw. problemy alkoholowe nie wykazują w zasadzie żadnej korelacji z restrykcyjnością przepisów regulujących dostęp do alkoholu. W każdej kategorii ważny jest natomiast inny kontekst – na wypadki drogowe wpływa decydująco stan infrastruktury oraz egzekwowanie limitów zawartości alkoholu we krwi kierowców (Francja); na choroby wątroby – uwarunkowania genetyczne (Węgry).
Restrykcyjne przepisy dostępu do alkoholu nie spełniają swojej roli. Alkohol jest konsumowany w krajach europejskich z powodów kulturowych i żadne urzędowe regulacje nie mają na trendy konsumpcyjne większego wpływu. Podobnie jak prohibicja, są wyborem politycznym, a nie narzędziem polityki społecznej lub zdrowotnej. W Polsce akurat tzw. problemy alkoholowe są obecne w mniejszym stopniu niż w wielu innych krajach europejskich. Funkcjonujące w Polsce restrykcyjne regulacje dotyczące dostępu do alkoholu (zakaz reklamy, akcyza z banderolą, zakaz sprzedaży przez internet) nie znajdują żadnego uzasadnienia. Pora je zmienić!
Zacznijmy od sprzedaży wina przez internet. Wszystkie pozostałe kraje Unii Europejskiej, a także restrykcyjna Norwegia, dopuszczają tego typu sprzedaż. W Polsce stan prawny jest niejasny, o czym pisaliśmy już tu.