Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Poszukiwany, poszukiwana

Komentarze

Tokaj się zmienia. Dzieje się wiele, a wszystkie zmiany z pewnością łączą dwa fakty. Po pierwsze – nieustająca konieczność pracy nad przywracaniem winom tokajskim dobrego imienia. Choć w tej kwestii także na polskim rynku widać wreszcie postęp, niestety dla wielu „tokaj” oznacza dalej tanie, słodkie wino okupujące dolne rejestry półek w supermarketach. Tu dochodzimy do drugiego faktu – walki z nadprodukcją wina i konieczności jej upłynniania na rodzimych i zagranicznych rynkach. Bo tokajskie koszmarki odnajdziemy nawet w sklepach, w ścisłym centrum miasteczka Tokaj. Producenci szukają więc różnych sposobów na znalezienie sobie miejsca na rynku tyle że poszukują różnych dróg.

Po głośnym rozwodzie pomiędzy wspólnikami, dawna marka Árvay & Co. zniknęła z rynku (jeden z nich, winiarz Janos Árvay działa teraz na własną rękę), a na rynku producent funkcjonuje teraz pod nazwiskiem drugiego wspólnika – biznesmena Christiana Sauski (enologiem jest tu teraz Gábor Rakaczki, pracujący poprzednio w Gróf Degenfeld). Sauska lata temu wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, odwrotną drogę pokonała teraz jego córka Stefanie (która tego lata bierze ślub na Węgrzech) i mam wrażenie, że ten kierunek wpływa też na trendy w produkcji wina. Zaczynają bowiem powstawać tu także wina ze szczepów międzynarodowych.

Hmmm. © Maciej Nowicki.

Wątpliwości co do mieszania tradycyjnych szczepów węgierskich (Furmint, Hárslevelű i Muskotály) z Chardonnay i Sauvignon Blanc miał już Wojtek Bońkowski (w tym tekście), po degustacji mam i ja. Owszem – Cuvée 113 z 2011 roku zachowuje mineralność furminta i z pewnością dobrze będzie pasować do wielu dań (to klasyczne gastronomiczne wino), ale osobiście wolałbym jednak, by Sauska trzymała się kierunku zachowanego w topowym Cuvée 105 – czyli blendzie trzech odmian furminta – lub po prostu podstawowego Furminta 2011, którego mineralność i cytrusowe nuty odpowiadały mi najbardziej, a cena (ok. 6€) była całkowicie do zaakceptowania. Przyznaję też, że Chardonnay 2011 (6 m-cy nowej beczki, na razie jeszcze sporo wanilii) może w przyszłości okazać się dobrym wyborem, ale z pewnością bardziej dla ciekawych takich nowinek Amerykanów – mnie to wino nie przekonuje.

Nie-sa-mo-wi-te! © Winoioliwa.com.

Całkowicie odmienną drogę wybrał Samuel Tinon. W 1993 roku ten Francuz przybył na Węgry z Bordeaux i osiedlił się w małym miasteczku Olaszliszka. Po pracy dla innych (był mistrzem piwnicznym u Oremus i Disznókő), zaczął produkcję wina na własną rękę – od 2000 roku wytwarza je pod własnym nazwiskiem. Nie ma wątpliwości, że jego słodkie wina Szamorodni i Aszú to klasa sama w sobie, a przy okazji niezwykle tradycyjny styl (zresztą tradycja to słowo-klucz dla Samuela), ale największe wrażenie zrobił na mnie Szamorodni Dry. Trochę się na niego naczekałem, ale trzeba wiedzieć, że już samo spotkanie z Samuelem to przeżycie zasługujące przynajmniej na wspomnienie. Na początku przepraszająco ostrzegł, iż musi nam wystarczyć 20 minut z uwagi na natłok pracy, ale po 2,5 godzinie wciąż rozmawialiśmy… Kilkanaście minut wcześniej pojawiło się na stole wspominane wino – wytrawne choć produkowane z gron dotkniętych szlachetną pleśnią, utleniane przez 6 lat w beczkach. Tak jak niezwykły jest sposób jego powstawania, tak niezwykłe są jego aromaty – jabłko, surowe orzechy, migdały, curry, a przy tym niezwykła gładkość – to wino pozostanie na długo w mojej pamięci (rocznik 2007 kosztuje 8999 forintów, czyli ok. 30 €).

Late Harvest – light version. © Maciej Nowicki.

Wreszcie droga do młodego pokolenia. „Wine for young generation” pojawiało się w ustach przynajmniej kilku odwiedzonych przeze mnie winiarzy. Choć najbardziej chodziło im o rodzimą generację, o to by chcieli kupować i pić właśnie węgierskie, a nie chilijskie czy kalifornijskie wina, to rzecz jasna możemy rozciągnąć to także na nasze podwórko. Nie chodzi o promowanie dżemowych potworów z 15% zawartością alkoholu, a raczej lekkie białe wina z mniejszą lub większą zawartością cukru resztkowego. Takie wino pokazywał mi opisywany wcześniej Károly Barta (Egy Kis Edés Furmint 2011, przyjemny, świeży i niemęczący). Takim winem jest też pochodząca z późnego zbioru Magita Cuvée 2008 z winnicy Béres (w Polsce dostępne w Winnicach Południa i M&P, cena ok. 49 zł).

To fajny blend wyłącznie rodzimych szczepów (Furmint, Hárslevelű, Sárgamuskotály, Kövérszőlő), 3 m-ce w beczce, 86 g cukru resztkowego, dojrzałe owoce i brzoskwinie oraz jego zadanie – pić schłodzone, z przyjemnością. Do podobnych zadań służyć może Amicus 2008 z Tokaj Nobilis (import: Rafa Wino, 66,99 zł) choć tu z racji dłuższego starzenia w beczce (6 m-cy), większej ilości cukru resztkowego (120 g/l) i bogatszych aromatów (oprócz brzoskwini, także gruszka, ananas, miód) nadaje się świetnie także do jedzenia, np. do serów pleśniowych.

Prawdziwy przyjaciel.

A Wy, którą drogę wybieracie?

Podróżowałem na koszt własny, wina udostępnione do degustacji przez producentów.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • denko

    Sauska Cuvee 113 rzeczywiście nudnawe, uładzone czy nawet przytłumione – mimo pętającej się po obejściu „wulkanicznej” mineralności. Brak nerwu i dobrych wibracji. I jak tu nie być przesądnym?;) P.S.A te 3 odmiany Furminta w Cuvee 105 to co za zwierzę? Mają jakieś precyzyjniejsze nazwy?

    Pzdr.