#Ludzie: Gabriel Kurczewski
Gabriel Kurczewski
Wychował się w Gdańsku. Studiował w Krakowie. Mieszka w Warszawie i w Muszynie. Zajmował się zawodowo filozofią, ale nie zamierza do tego powracać. Od ponad dwóch lat prowadzi blog Blisko Tokaju. Chce jeszcze poważniej zaangażować się w promocję Tokaju w Polsce.
Dlaczego wino?
Zawsze je lubiłem. Wino budzi zmysły, inspiruje umysł, zbliża ludzi. Jest dla mnie elementem, choć nie warunkiem, szczęśliwego życia.
Mój ulubiony region winiarski to…
Nie da się ukryć, że Tokaj, nade wszystko okolice Tarcal i Mád. Pejzaż, ludzie, wina – wszystko tam wciąga mnie coraz mocniej, ale o zakupie winnicy na razie nie myślę. To znaczy – jeszcze nie rozmawiałem o tym z Żoną.
Gdy myślę o reinkarnacji, to jestem szczepem…
Jestem krzewem furmintu w kawalątku winnicy Betsek należącym do Istvána Balassy albo krzakiem hárslevelű w winnicy Lónyai u Stéphanie i Zsolta Bereczów.
Na co dzień piję wino…
Coraz częściej jest to kieliszek wina czerwonego z wyraźną taniną. Słodkie samorodne w długi jesienny lub zimowy wieczór też nie jest złe. Polecam nienajdroższe wina tego typu z winiarni Disznókő, Oremus, Gróf Degenfeld. Dobre wino codzienne kojarzy mi się z przedziałem cenowym 30–50 zł, ale rzadko opróżniamy w domu butelkę w jeden albo dwa dni.
Wino, które zmieniło moje życie…
Disznókő Szamorodni Edés 2002 – to była najlepsza butelka przywieziona z pierwszego wyjazdu do Tokaju, lepsza od kilku Aszú pochodzących z przypadkowych i nie zawsze jasnych źródeł. Wspaniałe przeżycie: jakościowa przepaść dzieląca je od win marketowych przy świadomości, że przecież jesteśmy wciąż bardzo daleko od wierzchołka piramidy. Piliśmy je z Żoną w letni wieczór w górach.
Najwięcej wydałem na butelkę…
Na pewno poniżej 200 zł za któreś z 5-puttonowych Aszú.
Wino i jedzenie – warto łączyć?
Popijanie jedzenia dobrym winem jest czymś naturalnym. Spędzanie czasu z winem bez przekąszania czegoś wygląda jakoś dziwnie. Natomiast większość dobrych win dla pokazania pełni swoich walorów nie potrzebuje raczej jedzenia.
Najtrudniejsze w winie jest…
Nadążanie umysłu za doświadczeniem zmysłów i rozwojem ich wrażliwości oraz za emocjami jakie towarzyszą piciu wina. Godzenie otwartości i spontaniczności podczas degustacji z refleksją, a kiedy trzeba – także z systematycznością opisu.
Butelka, o której marzę…
Marzę o tym, żeby na stałej wystawie muzealnej w Warszawie znalazło się choć kilka butelek najstarszych win fukierowskich. Wierzę, że niektóre przetrwały do dzisiaj. Gdyby zwrócono się do mnie z propozycją ich przepróbowania i przekorkowania, nie odmówiłbym.
Ludzie piszący o winie nadużywają słowa…
Nadużywają gier z użyciem słowa wino. Dużo jest tych Winicjatyw, Winkolekcji, Winnych czarodziejów, Powinowatych, Winezji… Żartuję.
Przyszłość wina to…
Po prostu pozwólmy jej nadejść. Modelujmy ja w miarę możliwości swoimi wyborami pamiętając, że „lawina bieg od tego zmienia, po jakich toczy się kamieniach”. Ja będę kierował tę lawinę w stronę Tokaju. Mam nadzieję, że Polska stanie się dużym, lojalnym i wymagającym rynkiem dla najlepszych winiarni z tego regionu. Oczekuję też, że zostaną odtworzone kolejne winnice na historycznych tarasach. Około tysiąca hektarów klasyfikowanych w przeszłości winnic tokajskich wciąż czeka na zagospodarowanie.