Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Lokalne, czyli jakie?

Komentarze

Najmodniejszym słowem 2020 roku jest jak dotąd „pandemia”. Jednak dla wina znacznie ważniejsza jest endemia.

Fot. Priscilla Du Preez

Endemiczne, autochtoniczne, rdzenne, lokalne (nazywajcie je jak chcecie, zależnie od posiadanego poziomu WSET) odmiany winorośli to najistotniejszy budulec wina. I to pod kilkoma względami. Z definicji – bo nic, nawet wióry dębowe i aromatyczne drożdże, nie determinuje smaku wina w większym stopniu niż użyty szczep winorośli. Determinuje rynkowo, ekonomicznie i marketingowo, czyli retorycznie – ponieważ lwia część win na świecie sprzedawana jest pod nazwą szczepu; konsumenci znają takich nazw dziesięć i w tej sakramentalnej konstelacji chardonnay, sauvignon blanc, rieslinga, moscato i pinot grigio, caberneta, merlota, shiraza, malbeka i pinot noir się poruszają. Owe „odmiany międzynarodowe” to wspólny język zglobalizowanego świata wina, jedyne lekarstwo na szaleństwo tysięcy niewymawialnych i niezapamiętywalnych hárslevelű.

Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!