Leclerc jesień/zima 2013
Jeśli mam jesień, to mamy eksplozję winiarskich ofert. Między innymi à la francuskie Foires aux Vins, czyli winne kiermasze. Największy z nich odbywa się w ursynowskim Leclerku już po raz drugi. (Tutaj recenzja z zeszłorocznej edycji).
Huczne otwarcie imprezy odbyło się w zeszły czwartek. Lecz nie będę go recenzował, oferta cenowa była bowiem ważna… tylko tego samego dnia. Podobnie jak rok temu Leclerc skierował ją do swoich najlepszych klientów, wysyłając im imienne zaproszenia. Na nasze szczęście ceny wielu win pozostaną obniżone (najczęściej o 20%) do 19.10.
Czego spróbowaliśmy w czwartek? Jak to w Leclerku cała uwaga skierowana jest na Francję:
Domaine Davaux Simoneau Touraine Sauvignon 2012 – cienkie i kwaśne Sauvignon znad Loary. Nie warto nawet za 23 zł (podaję ceny w promocji).
Domaine Pierre Luneau Muscadet Sèvre et Maine sur lie Clos du Poyet 2012 – Luneau to znany winiarz z Muscadet, ale to wino nie zachwyca – jest płaskie, przegrzane, smaczne, ale za drogie nawet w promocji (33,33 zł).
Château Cantelaudette Graves de Vayres Blanc 2012 – dobry przykład beczkowanego białego Bordeaux. Ciekawe wino gastronomiczne. Dobra cena 43,39 zł.
P.A. Sancerre Charme de la Perrière 2012 – smaczne Sancerre z mocnym, dojrzałym, lekko słodkim owocem. Tak by smakowało Sancerre, gdyby robili je Włosi. Cena w promocji atrakcyjna (48,22 zł), poza nią nie za bardzo (64,29 zł).
SCVB Alsace Grand Cru Marckrain Gewurztraminer 2012 – bardzo dobre wino. Uprzedzam, że mocno półsłodkie. Ale za rozsądne 41,99 zł dostajemy typowe Traminera doskonałego np. do gęsi.
Domaine Chupin Cabernet d’Anjou La Croix de Pierre 2012 – półsłodkie różowe o posmaku wody różanej z cukrem. Po co? 28,99 zł.
Cave de Roquebrun Saint-Chinian Roquebrun Col de l’Estrade 2011 – pisałem o nim już tu. Doskonałe wino ze świetnym owocem i dobrą równowagą (37,85 zł).
Château Cantelaudette Graves de Vayres Rouge 2010 – bardzo beczkowe Bordeaux z wyraźną strukturą. Ambitne, ale takie jakieś nuworyszowskie. Cena atrakcyjna tylko w promocji (37,49 zł zamiast 49,99).
Domaine de la Combe Dieu Rasteau 2012 – było już winem dnia. Lekuchne Côtes du Rhône o przyjemnym wiśniowym posmaku. Ale zdecydowanie za drogie (43,35 zł).
M. Chapoutier Crozes-Hermitage 2010 – sławny producent, niska cena (44,99 zł). Mięsisto-kwaskowe Syrah dla wielbicieli ascezy. Ma swój styl, ale w tej cenie bym go nie kupił.
Mas Amiel Côtes du Roussillon Pur Schiste 2011 – polecaliśmy je już rok temu. Mocne, krwiste, już trochę ewoluowane wino, choć ma elegancję (47,99 zł).
Moillard Bourgogne Hautes Côtes de Beaune 2011 – elegancki, bardzo lekki burgund z wyraźnym kwasem i garbnikiem. Bardzo klasyczny, fajny (ale 54,99 zł…)
Antoine Ogier Châteauneuf-du-Pape Rives & Terrasses 2011 – Châteauneuf za 49,99 zł i mniej więcej tak smakuje. Cienkie, bez ciała i owocu. Nie warto.
Château d’Arsac Margaux 2010 – rocznik 2011 tego sprzedaje Lidl za 79,99 zł. Różnica pomiędzy rocznikami jest taka jak między mercedesem a seatem. Bardzo ładne Margaux, które można kilka lat potrzymać. 71,34 zł, ale nawet przed obniżką cena jest uczciwa – 94,45 zł.
Przechadzając się wśród regałów, miałem poczucie winiarskiego déjà vu. Dużą część tych etykiet widzieliśmy już w Leclerku rok, a nawet dwa lata temu. W sumie nic w tym złego – oferta ta rok temu była bardzo szeroka i ciekawa i swojej szerokości w tym czasie nie straciła. Ale zmienił się rynek i na przykład po wprowadzeniu kilkudziesięciu win francuskich przez Lidla Leclerc już nie jest aż takim hegemonem.
Osobna sprawa to ceny. Leclerc Ursynów nigdy nie ganiał za najtańszym klientem: praktycznie nie ma tu win poniżej 20 zł, większość mieści się w przedziale 25–40 zł, a zdarzają się i liczne wycieczki w okolicę stówy, czyli przestworza niezamieszkałe przez markety. Win o dobrym stosunku jakości do ceny w Leclerku nie brakuje, ale… jest ich mniej niż dawniej. A to dlatego, że wiele tych samych win bardzo podrożało. Niekiedy wręcz szokująco! Côtes du Rhône Combes Saint-Sauveur (bardzo je chwaliłem tutaj) z 21,99 zł skoczyło na 29,19 zł. Inne Côtes du Rhône – Rasteau La Combe Dieu kosztowało 32,15 zł a w promocji – 28,99 zł), a teraz 43,35 zł! Cudowne Lirac ze słynnego Château La Gardine, o którym piałem tutaj, w ciągu jednego rocznika podrożał z 37,29 zł na 54,65 zł, czyli o 45%! Col de l’Estrade (było winem dnia tutaj) rok temu kosztował 29,99 zł, teraz w promocji 37,38 zł, a w realu – 44,85 zł.
Skąd te podwyżki? We wszystkich opisanych przypadkach zmienił się rocznik wina, więc mogło ono podrożeć u źródła, czyli producenta. Ale dziś raczej nikt nie podnosi ceny o 45% z roku na rok. Chciałbym wierzyć, że Leclerc nie zniżył się do znanej z innych sklepów (nie tylko winiarskich) techniki, że najpierw sztucznie podnosi się cenę, by ją potem sztucznie obniżyć i żeby wyglądało to na megapromocję.
Wiem natomiast jedno. Im więcej zamieszania z cenami, im mniej się może w tym rozeznać klient, tym gorzej dla Leclerka. Życzę temu świetnemu sklepowi, żeby nie wpadł w pułapkę matematycznych kombinacji, gdy wino można sprzedać już tylko na promocji i klienci kupują już tylko to, co jest obniżone o 30%. To samobójcza strategia, na której poległ cały rynek wina w Wielkiej Brytanii.
A na koniec zgadywanka. Postanowiłem wyjść z Leclerka z 1 (słownie: jedną) butelką wina. Na półkach wystawionych było ponad 400 etykiet. Obszedłem wszystkie regały i starałem się dokonać inteligentnego zakupu – wybrać najlepsze wino w rozsądnej cenie. Ogłaszam więc minikonkurs – przyjrzyjcie się poniższym półkom (klikając na zdjęcie można je powiększyć i ściągnąć w dużym formacie) i napiszcie w komentarzu, które wino wybralibyście do 40 zł. Za najoryginalniejszą lub najbardziej zbliżoną do mojego wyboru odpowiedź nagroda – butelka wina z Leclerka ;-)
A swój wybór ogłoszę jutro jako „wino dnia”.
Degustowałem na zaproszenie Leclerka.