Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Dom Bliskowice Johanniter Ultra 2020

Komentarze

Choć o stałym rozwoju polskiego winiarstwa nie muszę nikogo przekonywać, są rzeczy, które pozostaje niezmienne. Niezależnie od wzrostu liczby producentów, przybywających nasadzeń, odmian, trendów, stylistyk i medalowych rekordów żadna premiera nie przykuwa takiej uwagi, jak nowy rocznik kultowego Johannitera Ultra z winiarni Dom Bliskowice. I nawet, kiedy czasami wydaje się, że to wyczekiwanie nieco spowszedniało, a wino nie robi już takiego wrażenia jak kiedyś, nastaje moment, który przeżyłem raptem 24 godziny przed premierą – gdy wspólnie z Richardem Stávkiem (znakomitym, morawskim winiarzem), Josephem di Blasi (importerem, Naturaliści) i Adrianem Górniakiem (właścicielem warszawskiej restauracji Źródło), w tej ostatniej lokalizacji otworzyliśmy ostatnią na stanie butelkę Johannitera Ultra 2019. Przez chwilę odjęła nam mowę – każdemu bez wyjątku – była bowiem po prostu znakomita. I tylko wzmogła oczekiwanie na jej następcę.

I oto jest – Johanniter Ultra 2020. Choć nie chciałbym nadużywać tego słowa, tym razem „jotka” jest jeszcze bardziej wyjątkowa, niż zwykle. Po pierwsze, niełatwy rocznik sprawił że powstało zaledwie 666 butelek i, jak przyznał w rozmowie współwłaściciel winiarni, Maciej Sondij (z którym rozmawiam też w zimowym numerze Fermentu) – jest to liczba całkowicie przypadkowa. Niski „nakład” sprawił zaś, że po raz pierwszy w historii Ultra dostępna jest wyłącznie w wersji dojrzewającej w dębowej beczce (w roczniku 2019 dostępna była też wersja dojrzewająca w stali). Uprzedzę też możliwe pytania – nie podjęto jeszcze decyzji czy w bardziej wydajnych rocznikach powrócą dwie wersje tego wina. Skupmy się więc na aktualnej, producent jak zawsze dostarczył bowiem wyczerpujących informacji. Grona, z których powstało wino, pochodzą z 12-letnich krzewów johannitera rosnących na parceli Rysia. Zebrano je 17 października 2020 roku. Maceracja na skórkach trwała tym razem 16 dni, fermentacja była rzecz jasna spontaniczna. Po niej – miesiąc leżakowania nad osadem w stalowych zbiornikach i 24-miesięczne (!) dojrzewanie w używanej beczce z francuskiego dębu. Bez filtracji i klaryfikacji, ale i bez grama cukru resztkowego, prawie 6 g kwasowości i nieco ponad 11% alkoholu.

W teorii, biorąc pod uwagę informacje dotyczące rocznika i ilości wyprodukowanych butelek, można by uznać, że tym razem będziemy mieli do czynienia z winem „chłodniejszym” i nie tak rozbudowanym aromatycznie. Okazało się, że jest dokładnie na odwrót, a w mojej osobistej opinii mamy wręcz do czynienia z najlepszą Ultrą w jej historii. Żadna nuta nie brzmi tu fałszywie, a dodatkowo Lech Mill w fantastyczny sposób „wycisnął” wszystko, co beczka może dać winu. Zwykle nie jestem fanem tak długiego dojrzewania w dębie, w tym jednak przypadku wydaje się to wręcz naturalne. Beczka świetnie podbiła strukturę, a delikatną, kremową teksturę (jakże dobrze łączącą się z charakterystycznymi, wapiennymi niuansami), można by uznać za obowiązkową dla harmonii całego wina. W samym bukiecie aromaty stoją mocniej po stronie herbaty, ziół i odrobiny mirabelki, w smaku więcej jest pigwy, cytrusów i skórki pomarańczowej wymieszanej z goździkami. Bardzo dobre wrażenie robi też wyczuwalna, ale daleka od chropowatej, tanina oraz „złapana w punkt” kwasowość. Ultra 2020 daje niesamowitą radość już dziś (co dało się zauważyć w czasie wczorajszej premiery w Brać Polskie Wina w Warszawie), jednak i w tym przypadku potencjał na kolejne lata jest więcej niż obiecujący. Zapewne będziemy mogli go sprawdzić wyłącznie w ramach własnego, restauracyjnego lub wine barowego archiwum, stawiam bowiem, że podobnie jak w przypadku wcześniejszego Disko, cały nakład wyczerpany zostanie w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin. Warto więc trzymać dziś rękę na pulsie (140 zł). ♥♥♥♥+

W podanej cenie wino zakupić można tradycyjnie u dystrybutora – Winoblisko, dostępne będzie także w sklepach, wina barach i restauracjach współpracujących z producentem.

Źródło wina: udostępnione do degustacji przez producenta.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • Chyba można było. Niedostępny.

  • Ciekawe, ile musi kosztować butelka tego „polskiego burgunda”, żeby można było ją kupić choć przez kilka tygodni?