Dekada primitivo
Jedna z najbardziej zawrotnych karier ostatnich lat. Wyparta miękkość, która wraca do gry tylnymi drzwiami. Szczyt obciachu i obiekt pożądania. Primitivo.
Cofnijmy się o jakieś 10 lat, do końca epoki Parkerowskiej. Owocowe bomby odchodzą do lamusa, a na horyzoncie widać już nową erę spod znaku świeżości, elegancji i umiaru. Coraz większa grupa fanów wina kręci nosem na merlota i wszystko, co on uosabia: miękkość, owocowość i przymilność. Może się wydawać, że następuje coś na kształt końca historii, który bezpowrotnie spycha miałkość i infantylną przyjemność w cień bardziej wyrafinowanych doznań. Oczywiście owocowe krągłości wciąż wdzięczą się jeszcze na półkach sklepowych i nikt nie ma złudzeń, że mniej wyrobieni winopijcy z dnia na dzień przejdą pod nowe sztandary. Jednak ich gusta wydają się rozproszone, wybory losowe i uzależnione od ceny, a winiarska świadomość ograniczona. Mimo że liczni, są marginesem dyskursu, krytycy z rzadka pochylają się nad ich ulubionymi butelkami, a sommelierom nazwy tych win nie przechodzą przez usta.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!