Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Fałszywa alternatywa

Komentarze

Nie da się ukryć, że cabernet franc jest dziś pieszczoszkiem krytyków i winiarzy – od Bordeaux przez Węgry po Argentynę. Jak to się jednak stało, że ten porzeczkowy balon napompowano do tak przesadnych rozmiarów? Więcej w tym kreacji niż substancji.

Cabernet franc jest przecież niczym więcej niż cienką, zabiedzoną wersją cabernet sauvignon. W nagle odnalezionej miłości do niego trudno nie dostrzec rytualnego „mordu ojca” na najpopularniejszej i najlepszej odmianie winorośli na świecie, czyli cab sauv właśnie. Oczywiście, ten ostatni jest ojcem surowym, wymagającym, czasem wręcz oschłym. Nie bawi się z dziećmi winomanami w żadne kwiatowe bukiety, żadne pét-natowe weekendy nad rzeczką. Wpaja swoimi mocarnymi taninami nieugięte zasady moralne: najważniejsza w winie jest konstrukcja, wytrawność, esencja.

Cabernet franc to zabiedzona wersja cabernet sauvignon.

To zatem normalne, że w okresie nastoletniego buntu poszukujemy alternatywnych wzorców i wujek cabernet franc, taki wyluzowany lekkoduch, z którym można wybrać się na bezbeczkową wyprawę, wydawał się idealny. Na ojca się jednak nie nadaje i w tym sensie nigdy nie zdoła zastąpić cabernet sauvignon, o czym zresztą dobrze wiedzą w ojczyźnie obu odmian. W Bordeaux nikt bowiem „frankowi” nie powierza pierwszoplanowych ról, jest zawsze postacią drugiego szeregu. Nawet w tych sławnych winach, które zawierają go najwięcej – Ausone i Figeac z wapiennego płaskowyżu w Saint-Émilion – występuje przecież zawsze pod czujnym okiem sauvignon.

Zobaczmy też, co się dzieje, gdy wypuścić cabernet franc na solowy występ. Zamiast głębokiej jak noc czarnej porzeczki cassis – czerwona, i to wraz z liśćmi i szypułkami. Zamiast legendarnych tanin cabernet sauvignon, zimnych jak marmur i drobnych jak diamentowy pył – jakiś dziwny posmak grafitu albo wręcz ziemi do kwiatów. Zamiast starannie dozowanej paprycznej świeżości – po prostu liściastość. Smak liści jest dobry w herbacie; w winie poproszę o owoc (kwiaty, mięso, strukturę, terroir – niepotrzebne skreślić). Opiewane wszem i wobec węgierskie „Villány Franc” to de facto zmodyfikowane wersje mieszanki bordoskiej, w której dominacja cabernet franc pełni funkcję bardziej marketingową (spójrzcie, mamy wreszcie na Węgrzech coś unikatowego!) niż merytoryczną. Czyste franki z Toskanii, sute od alkoholu, pozbawione świeżości (w przypadku tego szczepu to duże osiągnięcie!), to w istocie kolejny nieudany – po merlocie – eksperyment w poszukiwaniu alternatywy wobec cabernet sauvignon. To samo we wspomnianej już Argentynie – niezależnie od zalewu punktów Sucklinga czy Atkina trudno dostrzec w andyjskich cabernet franc choć jeden wyróżnik, który by je stawiał ponad bliźniacze malbeki czy cab sauv.

Czy villányi franc to faktycznie wina tak oryginalne?

A co z Loarą, zapytają obrońcy cabernet franc? Oczywiście, loarskie wcielenia tej odmiany są pyszne. Ja sam znajduję ogromną przyjemność w kieliszku ciut schłodzonego, bezbeczkowego saumura czy chinona. Nie są to jednak jakieś zupełnie nowe ekspresje franka – niektóre cechy wyjaskrawiają, jak liść porzeczkowy w lekkim bourgueil czy tytoń w starszych butelkach z Saumur. W odpowiednim gastronomicznym kontekście stają się po prostu elementem lokalnego kolorytu, a solo doceniamy te wina po prostu za tożsamość i regionalny styl. Nie czyni to jednak z cabernet franc nadzwyczajnej odmiany, podobnie jak z innych loarskich ciekawostek, takich jak pineau d’aunis czy romorantin. Są to jednak przyjemności muzealno-etnograficzne. Cabernet franc ma, rzecz jasna, większy zasięg, ale nawet na własnym loarskim stadionie gra układa mu się coraz trudniej, gdy trzeba sięgnąć wyżyn. Które bowiem ze wspomnianych chinonów czy saumurów postawilibyście przy wielkich interpretacjach cabernet sauvignon z Bordeaux? Żadna Olga Raffault nie dorówna Château Margaux, a Clos Rougeard – mimo jego szalonej medialnej kariery i cenowych skoków – trudno zestawiać z Lafitem bez narażania się na śmieszność. Głębia nie ta, szlachetność rysunku – bez porównania, potencjał leżakowania nawet w ćwierci niepodobny. Nawet tym najlepszym ziołowo-grafitowa słoma wychodzi z butów. Bordoskie cab sauv to monumenty cywilizacji winiarskiej, czołowe cab franki z Loary – wina lokalne. A jeśli tutaj ta odmiana nie jest w stanie przebić szklanego sufitu, to nigdzie nie zdoła.

Przeczytaj też kontropinię za cabernet franc!

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.

  • … moje doświadczenie wskazuje iż z biegiem lat (i co tu dużo mówić, starzenia się) mocno zmienia się nasza paleta i oczekiwania co do pitych win stąd czerwona porzeczka zaczyna być bardziej pożądana od “głębokiej jak noc czarnej porzeczki cassis”, a liściastość zaczyna być milsza od “paprycznej świeżości”.., a z tym że “w Bordeaux nikt nikt nie powierza pierwszoplanowych ról” Cabernet Franc to też nie do końca prawda, chociażby przykład Le Dome 2010 gdzie CF to ponad 80% kupażu i choć nie jest to mój styl to trudno odmówić temu winu owocu i struktury… przy okazji szczere gratulacje dla świeżo upieczonego MW

    • (Winicjatywa)

      Jacek Sztejnert

      Słuszna uwaga co do Le Dôme, uzupełnimy tekst.
      Dziękuję!

  • Zgadzając się z Panem co do oceny cabernet sauvignon ( bo to mój szczep nr 1) a nie często się zgadzam :-) to muszę zauważyć, że cabernet franc w wersji z Napa robi na mnie duże wrażenie. Ta jego delikatność, lekkość, mniejsza ilość tanin stanowi świetną alternatywę ale wielu mocarnych sauvignon z Napa. Chcę przez to napisać że w przypadku cabernet franc z Napa można „mieć ciastko i zjeść ciastko”, czyli dostać wino lżejsze, delikatniejsze niż cabernet sauvignon, z łagodnymi garbnikami a jednocześnie z legendarnym dojrzałym owocem z Napa. Gdyby zrobić takie światowe zestawienie win ze 100% cabernet franc albo nawet takich co mają przynajmniej 80% cabernet franc Bordeaux, Loara, Węgry, Argentyna to myślę że wina z Napa by wygrały.
    Na mojej liście życzeń jest taki franc: Morlet Family Vineyard Force de la Nature Cabernet Franc, Oakville 2013 https://www.klwines.com/p/i?i=1272512

    • (Winicjatywa)

      Marek Hnatyk

      Miły Panie Marku, dziękuję za głos w dyskusji. Nie dziwię się że Cabernet Franc robi na Panu duże wrażenie, w końcu Napa to Pana ulubiony region i wiele tamtejszych win takie wrażenie na Panu robi. Na mnie mniejsze – ja aż takiej świeżości w nich nie dostrzegam, en masse są podobnie ciężkie i przejrzałe, jak Napa Valley Cabernet Sauvignon. Oczywiście zdarzają się bardzo dobre butelki, ale wg danych USDA Cabernet Franc w Napie stanowi 2,5% nasadzeń, więc trudno uważać go za specjalność tej apelacji i wspominać o Napie w tekście, który omawia najbardziej znaczące regiony produkcji CF. Pozdrawiam!

      • Wojciech Bońkowski MW

        Co do wina z Napa, szczególnie cabernet sauvignon a również cabernet franc to są różne produkowane jeśli chodzi o styl czy poziom kwasowości albo ekstraktu. Ale oczywiście zmiany klimatyczne dołożyły swoje i wina obecnie ( tak jak w Bordeaux) są bardziej cieliste, ekstraktywne i bardziej alkoholowe niż w latach 90tych. Dno doliny Napa zawsze było najbardziej gorące i wina produkowane z winnic stamtąd pochodzących zawsze były bardziej miękkie, lepiej zbudowane, bardziej skoncentrowane, „słodsze” niż z winnic położonych w otaczających dolinę gór: Mayacamas, Spring, Diamond, Howell, Atlas Peak a nawet na masywie Pritchard Hill. Proponuję Panu głębiej zapoznać się właśnie z winami z winnic górskich, wydaje mi się, że będą Panu znacznie bardziej odpowiadać niż wina pochodzące z dna doliny. Ważne jest aby pamiętać o tym rozróżnieniu bo wrzucanie wszystkiego do jednego worka z napisem „Napa Valley” to jest duży błąd prowadzący do nieporozumień. No i jest jeszcze kwestia poziomu jakościwo-cenowego, akurat w winach tak do 200 zł na naszym rynku uważam że Bordeaux są lepszymi winami. Im drożnej tym wina z regionu Napa ( czyli dolina + otaczające góry) prezentują coraz lepszy stosunek cena do jakości w porównaniu z Bordeaux. La Jota Cabernet Franc 1996 , Howell Mountain kupiłem 3 lata temu za 45 Euro. Nigdy nie piłem w tej cenie Bordeaux, które nawet zbliżyłoby się jakością do La Jota.

        • (Winicjatywa)

          Marek Hnatyk

          Dziękuję za zajmujący wykład.

          • Wojciech Bońkowski MW

            Nawet jeśli dla Pana wina z regionu Napa to całkowity desinteressement to dla wielu osób czytających ten tekst i komentarze, takie wyjaśnienie może okazać się przydatne w kontekście tego co dla siebie kupić.