Bordeaux: świetny rocznik na trudne czasy
Zeszłoroczne upały nie ominęły Bordeaux. Tamtejsi winiarze nie mają jednak powodów do narzekań – 2019 ma szansę okazać się rocznikiem wybitnym. A właściwie mają, tyle że innej natury.
Jak donosił Decanter, temperatury były w 2019 roku o 1,5°C wyższe niż średnia z ostatnich 30 lat, opady zaś aż o 54 procent niższe niż średnia z ostatnich 40 lat. Deszcze i tak dały się jednak winiarzom we znaki (jak to w Bordeaux), szczególnie na wiosnę i w czasie zbiorów. Lato za to było upalne i suche, z rekordową temperaturą sięgającą ponad 41°C. Wszystko to tworzy obraz rocznika pełnego kontrastów, a przy tym bardzo udanego w sensie ilości i jakości. W winach sporo jest tanin i cukru, ale też kwasów. Paradoksalnie w niektórych częściach regionu niski będzie poziom alkoholu, co wynika ze stresu hydrologicznego.
Udane zbiory zasiały w Bordeaux trochę optymizmu, którego region borykający się z wieloma niespodziewanymi problemami bardzo potrzebuje. W ostatnim czasie nawiedziła go seria plag wywołanych przez wielką politykę. Pierwszą są 25-procentowe taryfy celne, jakie na wina poniżej 14 procent alkoholu pochodzące z Francji, Niemiec i Hiszpanii narzuciła od października administracja Trumpa (winom z Portugalii czy Włoch się upiekło). Kolejną jest brexit i związana z nim niepewność oraz wahania wartości funta, zagrażające sprzedaży na kluczowym dla regionu rynku brytyjskim.
Trzecim ważnym problemem okazały się protesty społeczne w Hongkongu, które sprawiły, że w azjatyckiej metropolii odwołano coroczny festiwal Wine & Dine, a import wina (według lokalnych władz) spadł w pierwszym półroczu 2019 roku aż o 26 procent. Gdyby Hongkong był samotną wyspą, Bordeaux jakoś by to przeżyło, problem jednak w tym, że ten specjalny region administracyjny jest ważnym przystankiem dla win wędrujących na rynek chiński; aż 90 procent opuszczających go butelek trafia do ChRL. Wartość tego reeksportu zmniejszyła się w pierwszym półroczu obecnego roku aż o 64 procent. Jakby tego było mało, popyt na chińskim rynku nie jest w stanie zrekompensować tych wszystkich problemów, jak w czasie kryzysu w 2008 roku. Okazuje się, że maleje także import bezpośredni, który w zeszłym roku zmniejszył się aż o 31 procent.
Trudno wyobrazić sobie w Bordeaux bardziej nieszczęśliwe zrządzenie losu niż jednoczesne problemy ze sprzedażą w Chinach, Wielkiej Brytanii i USA.