Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Amarone – wielka ściema

Komentarze

Właściwie nie muszę przytaczać żadnych argumentów przeciw amarone – wystarczy kieliszek Monte del Frà Scarnocchio. Przy alkoholu 17,5 proc. i posmaku wyschniętych fusów z kawy po turecku to żenująca karykatura wina i doskonała ilustracja tego, jak nisko upadł weroński klasyk w pogoni za punktami Parkera oraz dewizami od Skandynawów. Wikingowie to bowiem oprócz USA główny rynek zbytu dla amarone – choć przede wszystkim interesuje ich jak najwyższa zawartość alkoholu i trochę resztkowego cukru. Producenci im tego ochoczo dostarczają, nie bacząc, że amarone tradycyjnie było czym innym – wytrawnym, mocno kwasowym, umiarkowanie alkoholowym winem do najcięższych potraw i na specjalne okazje.

rys. Marta Konarzewska

Takich amarone już jednak praktycznie nie ma, niech mi wybaczą Bertani, Le Ragose, Tedeschi czy Antolini, lecz zostali w absolutnej mniejszości. Dziś największymi wytwórcami tego wina są spółdzielnie, i to nawet nie z Valpolicelli (numerem jeden jest Cantina di Soave), których główną troską jest opchnięcie milionów butelek po 10 euro supermarketom.

Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!