Amarone – bękart szlachcicem
Amarone jest winem z nieprawego łoża. Powstało przypadkiem. W którejś z piwnic Valpolicelli jedna z beczek przeznaczonych na słodkie recioto „niechcący” przefermentowała do końca, dając wytrawne, za to mocne i bardzo intensywne wino. Chociaż sam styl zbyt szybko się w okolicach Werony nie upowszechnił, liczne świadectwa o istnieniu wytrawnego czerwonego wina tłoczonego z podsuszanych owoców datują się już na dwieście lat wstecz. W 1903 roku Antonio Quintarelli wygrał swym Recioto Amaro krajowy konkurs we Włoszech. Jednak dopiero 13 kwietnia 1953 roku, w dniu 80. urodzin Alberta Bolli, syna założyciela wielkiego dziś koncernu winiarskiego Bolla, świat ujrzał pierwsze wino wypuszczone pod etykietą amarone. Firma Bolla podbiła nim rynek amerykański, otwierając nowy rozdział w historii włoskiego winiarstwa. Jednak prawdziwą karierę amarone zaczęło robić na przełomie XX i XXI wieku. Dziś spośród 60 milionów butelek produkowanych w Valpolicelli blisko 13 to amarone – niemal dokładnie 10 razy więcej niż trzy dekady temu.
„Amarone to barok” – powiedział niedawno włoski krytyk sztuki Philippe Daverio, chętnie cytowany przez władze winiarskiego konsorcjum Valpolicelli. Dodać wypada, że zarówno w dobrym, jak i złym tego słowa znaczeniu. Uczestnicząc od wielu lat w przekrojowych degustacjach kolejnych roczników, wielokrotnie narzekałem na brak jednolitości stylu, hołdowanie potrzebom poszczególnych rynków („skoro bogata Azja lubi słodki dąb, dajmy jej go”), niecierpliwość przy dojrzewaniu win.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!