Meroni – Amarone szepczące
Amarone potrafi zmęczyć. Amerykanie uważają je za wspaniałe wino gastronomiczne (sic!), Skandynawowie też najchętniej sączyliby je codziennie (Mikael Blomkvist w ostatnim Millennium otwiera je bez żadnej okazji, jest to jego „wino codzienne”) – ale kto bogatemu zabroni? Dla mnie Amarone to wino wymagające albo wyjątkowego wieczoru przy kominku w domku na skraju lasu, ze śniegiem za oknem i zapachem jałowca i drewna w ciepłym pomieszczeniu, albo wyjątkowego, bogatego dania, któremu niewiele win podoła.
A tymczasem Amarone dane mi było pić podczas lunchu w restauracji Rozbrat 20 i musiałam potem jeszcze wrócić do pracy. Możecie zrozumieć obawy co do mojej wydajności tego popołudnia. Tym razem jednak ta bestia z Veneto mnie nie zmęczyła, a raczej dodała skrzydeł. Bo czasem Amarone nie krzyczy, czasem potrafi szeptać.
Importer Vini e Affini przedstawił nam jedną z gwiazd swojego portfolio – Meroni z Sant’Ambrogio della Valpolicella. To taki producent, który mimo ogromnej mody na Amarone wciąż najchętniej opowiada o swojej prostej Valpolicelli, ponieważ uważa, że to po niej należy oceniać winiarza. Carlo Meroni w ogóle nie podporządkowuje się trendom i nie produkuje megapopularnego ripasso twierdząc, że jest to po prostu produkt, w którym dodatkiem słodszych wytłoczyn ukrywa się wady wina.
Valpolicella Classico 2013 (59 zł) jest tak klasyczna, lekka, codzienna, że nie dziwi nas wcale podanie do niej boudin noir ze skwarkami z mangalicy – dania, z którego słynie Rozbrat 20 goszczący nas tego dnia na lunchu. Soczyste, pomidorowe wino z delikatną pikantnością i lekką korzenną goryczką, którą boudin noir (francuska wersja kaszanki) jeszcze bardziej podkreślał. Cudowna kwasowość, która powodowała, że boudin stawał się lekki i delikatny. W przypadku braku hipsterskiego boudin, w zaciszu domowym można do valpolicelli podać dobrą kaszankę z bezpiecznego źródła i też będzie to para królewska.
Valpolicella Superiore 2008 (89 zł) dzięki przepięknej kwasowości jest idealnym towarzyszem jedzenia. Pikantna i mocno migdałowa. W połączeniu z grzybami na talerzu pojawiają się w ustach nuty gorzkiej czekolady. To jedno z tych cudownych połączeń, kiedy danie na talerzu, idealne samo w sobie oraz wino w kieliszku, diabelnie pyszne, tworzą razem zupełnie odrębną, fascynującą historię.
I wreszcie na stole pojawia się król: Amarone della Valpolicella Classico 2007 (230 zł) – wino majestatyczne, soczyste, pikantne, balsamiczne, smakujące czekoladą i tapenadą z czarnych oliwek. Amarone o kwasowości Valpolicelli. Mocne, ale nie przytłaczające, zaskakujące lekkością, dzięki której jest winem do jedzenia, a nie tylko do sączenia w skupieniu. Jak słusznie jednak zauważył mój kolega przy stole: „Klient takim amarone może poczuć się rozczarowany: za taką kasę chcemy dużo wszystkiego”. Ja jednakże za taką kasę spodziewam się subtelności i klasy. Wolę cicho sunące Volvo od podrasowanego BMW, które słychać z odległości trzech skrzyżowań.
Wina Meroni dostępne są u importera Vini e Affini oraz w sklepach winiarskich Rozbrat 20 i Kieliszki na Próżnej.
Degustowałam na zaproszenie importera. Właścicielka Vini e Affini Beata Gawęda jest wspólniczką Winicjatywy