A pani też będzie degustować?
Mało rzeczy mnie tak nudzi jak opowieści „kobieta a wino”. Ich paliwem są banały, stereotypy i steki bzdur. Niekoniecznie wcale powielane przez mężczyzn. To kobiety kobietom potrafią gębę robić. Wtedy gdy piszą, że do branży winiarskiej wnoszą romantyzm. Albo że ich wina są bardziej harmonijne. Przykłady z artykułów i licznych seminariów kobietom poświęconych mogłabym mnożyć. Nieustające porównania do mężczyzn, które w dodatku żywią się usankcjonowanymi w tradycji patriarchalnej kliszami, zupełnie nam nie służą. Co nie znaczy, że o kobietach w branży winiarskiej należy milczeć. I że nie są one ciekawym tematem per se.
Kultura długo broniła kobietom dostępu do alkoholu. Starożytni Grecy, którzy jako pierwsi w historii ściśle zrytualizowali picie wina, do swoich sympozjonów dopuszczali jedynie kurtyzany. Zwyczaj ten w zasadzie przetrwał do XIX wieku, kiedy to pierwsze bary i tawerny, wcześniej zarezerwowane tylko dla mężczyzn i prostytutek, otworzyły podwoje dla tak zwanych szanujących się dam. Ale nawet i dziś w domowych zaciszach klucze do piwniczki z alkoholami dzierży na ogół mężczyzna. Tak było w moim rodzinnym domu. Tata wybierał, decydował, a następnie rozlewał wino żonie i dorosłym już córkom. Te – gdy miały puste kieliszki – milczały, pokornie czekając, aż zauważy.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!