Czucie, wiara i lód
Jak zwykle, gdy bywamy razem w Wiedniu (tym razem był to raz drugi), udaliśmy się z Krzysztofem Komornickim na Naschmarkt – to instytucja będąca połączeniem pchlego targu, warzywniaka i miejsca, gdzie jeść dają i ładnie czasem grają.
Usiedliśmy w znanej nam budzie, znaczy lokalu, i zamówili łapczywie langustyny, przegrzebki i nawet pół langusty.
„A popijemy?” – zapytaliśmy się bez słów, ale tak ekspresywnie, że zrozumiał nas barman i nawet ośmielił się wtrącić w niedokonany jeszcze wybór.
– Panowie, wiem, że myślicie o wyborowej, a może chopinie.
Pozwolę sobie doradzić coś o wiele mniej konwencjonalnego, ale wierzcie, pasującego zadziwiająco. A jeśli uznacie, że nie mam racji, to nie ma sprawy, będzie on the house, czyli ja stawiam.
I postawił pokrytą szronem butelkę nigdy przedtem niewidzianego przeze mnie wina, o równie z niczym mi się niekojarzącej nazwie Tohani Flori de Gheaţă Dulce 2015.
Gdy zaczął wyjaśniać, jego angielszczyzna wzbogaciła się o śpiewność, w której rozpoznałem rumuńskość.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!