Młodzi a tokaj
Zostałam zaproszona na śniadanie z tokajem. Wina do śniadania zazwyczaj nie pijam, lecz praca to praca. Zawlekłam się do Atelier Amaro ze skurczonym żołądkiem, niepokojąc się o jego poranną zdolność do asymilacji molekularnych pianek i wysokokwasowych słodkich tokajskich trunków. Jak bardzo niesłuszne były moje obawy! Śniadanie było w stylu Zbyszka Kmiecia, czyli przaśne i swojskie, a wina produkowane przez młodych winiarzy, czyli wytrawne (tę zależność wyjaśnię niżej). Do tego cytaty z „Filozofii wina” Béli Hamvasa czytane przez… i liczne toasty za przyjaźń polsko-węgierską. Za oknem śnieg pokrywał huby na starym, zmęczonym drzewie, na stole wędliny, flaki i foie gras próbowały skumać się z furmintem. Czułam się jak na surrealistycznym weselu. Choć czyż nie każde wesele jest surrealistyczne (to może temat na oddzielny tekst)?
Co dla Was z tego wszystkiego może być ciekawe? Po pierwsze: Węgry przeżywają ten sam kryzys co Francja. Młodzież nie chce pić wina. U nas raczkujemy w temacie, ale wino pić chcemy i raczej w winie widzimy przyszłość. Na Węgrzech, we Francji wino jest passé.
Po drugie: młodzi chcą robić wina inne niż ich ojcowie, co nie oznacza, że są z ich filozofią skłóceni. Chętniej jednak robią wina wytrawne, bo w nich lepiej potrafią się wyrazić. Robią też wina łatwiejsze, codzienne, bo wiedzą, ża jakoś do niechętnej młodzieży muszą dotrzeć. A kto młodzież zrozumie lepiej niż rówieśnicy? I tak grupa tokajskich winiarzy stworzyła stowarzyszenie Junibor. Wspierają się, spotykają, wymieniają doświadczeniami i zdobywają coraz częściej nagrody.
Po trzecie: dwóch takich młodych z pomysłami miałam okazję poznać. Angelika Árvay to córka Jánosa Árvaya ze znanej winiarni Árvay. Po skończonych studiach ekonomicznych i okresie poszukiwania swojej drogi życiowej, wróciła do winnicy, gdzie początkowo zaszyła się w biurze, by wreszcie odkryć, że jej miejsce jest przy winoroślach i kadziach. Od kilku lat robi swoje wina pod czujnym okiem ojca i przy pomocy niezwykle sprytnego psa. Otóż pies państwa Árvayów uwielbia owoce i warzywa. Ale docenia i wyjada z krzaków jedynie te, które mają dużą zawartość cukru. Kiedy podejrzanie znikać zaczynają pomidory, to znak dla właścicieli, że na pewno się pięknie dojrzałe i najsmaczniejsze, a kiedy psiak zajada się winogronami, pan Árvay zaczyna planować termin zbiorów.
Nie jestem w stanie opowiedzieć Wam o różnicy między winami ojca i córki, ponieważ oba wytrawne były dziełem pana Árvaya. Niezwykłe okazało się połączenie kremowego, słonawego furminta Padihegy 2009 z lekko pikantnymi flakami z kawałkami ozorów! Takie śniadanie, to jak poprawiny na polsko-węgierskim weselu!
Drugim młodym winiarzem był Endre Demeter z winnicy Demetervin. Jego wina bardziej mnie zaciekawiły, były… inne. Endre opowiadał długo o swoich winach i swojej pracy. A stara się pracować tak, jak robili to jego winiarze dziesięciolecia temu. Nie tylko więc winogrona zbierane są ręcznie, nie tylko nie używa komercyjnych drożdży. Jego fascynacja pracą, jak za dawnych czasów przejawia się również w tym, że do produkcji wina używa wyłącznie ręcznych, starych pras, które znacznie delikatniej obchodzą się z winogronami. Jego wina charakteryzowała pewna elegancka wstrzemięźliwość. Zarówno Délceg 2011 (w tłumaczeniu „dumny”) – proste codzienne wino, jak i bardziej wyrafinowany Furmint 2011 były cudownie słone i ziołowe. Ten drugi zwłaszcza komponował się wspaniale z wędzoną polską szynką.
Po czwarte: wznoszę toast za przyjaźń polsko-węgierską! Coś czuję, że furmint to dobry kompan polskiej Wigilii będzie. I do kapusty, i do śledzia!
Wina obu producentów importuje Monte di Vino.
Degustowałam na zaproszenie importera.