Ameryka wstaje z kolan
Nigdy nie miałem zbyt wielkiej atencji do ocen miesięcznika „Wine Spectator”. Ale to, co pokazano ostatnio jako „100 najlepszych win 2016 roku”, to prawdziwe kuriozum, sprawiające, że oceny tego pisma należy brać w cudzysłów i to raczej podwójny.
Wśród wyróżnionej setki 32 wina pochodzą z USA (w tym 6 w pierwszej dziesiątce i trzy na trzech stopniach podium). Reszta to Europa – 52 wina (4 w pierwszej dziesiątce), Ameryka Południowa – 7, Australia i Nowa Zelandia – łącznie 6, Azja – 2 i RPA – 1. To jaskrawy przykład megalomanii, co udowadniają zresztą sami autorzy tego rankingu, pisząc we wstępie, że punkty nie miały tu znaczenia decydującego.
I rzeczywiście. Najwyższa przyznana ocena w tym roku przez Wine Spectatora to 97 pkt. Otrzymały ją: Château Climens Sauternes (4. lokata w zestawieniu), Reynvaan Syrah z doliny Walla Walla w stanie Waszyngton (13. lokata) oraz Vouvray Clos du Bourg z Domaine Huët (lokata 66.). Kolejna ocena to 96 pkt., a przyznano ją następującym winom: Barbaresco Asili Riserva od Produttori del Barbaresco (5), Château Smith-Haut-Lafitte Blanc (9), Carlisle Montafi Ranch Zinfandel z Sonomy (14), Château Coutet z Barsac (16), Cayuse Syrah z Cailloux Vineyard w Oregonie (37), Brunello di Montalcino Renieri (49) i Cornas od Auguste’a Clape’a (87). Ani jedno z powyższej dziesiątki najwyżej punktowanych win nie znalazło się na podium. Gorzej – przed ocenionym na 97 punktów Vouvray znalazło się siedem win ocenionych na 91 pkt i osiem, którym dano notę 90. Zatem wino najwyżej punktowane zostało wyprzedzone przez najniżej, jeśli chodzi o punkty, ocenioną piętnastkę.
A oto tłumaczenie zasad tego dziwnego rankingu:
We’ve just revealed the full Top 100 of 2016! Each year, Wine Spectator editors survey the wines reviewed over the previous 12 months and select our Top 100, based on quality, value, availability and excitement. This annual list honors successful wineries, regions and vintages around the world.
Po czymś takim można skonstruować w zasadzie dowolną listę, nie przejmując się w najmniejszym stopniu przystawaniem wyniku do rzeczywistości. Myślałem, że może chodzi o ceny, ale chyba nie. Co najmniej dwa wina z podium są droższe i niżej punktowane od Barbaresco, Climens, Vouvray i paru innych. O co więc chodzi?
Pomijam już proporcje, czyli wielkość produkcji, rozmiary winnic czy wreszcie zróżnicowanie europejskich apelacji. Cały ten ranking wygląda, jakby przyjęto z góry założenie, że liczy się USA, potem tolerujemy Europę, ale tak, żeby im się w głowach nie poprzewracało, no i na otarcie łez coś dla ubogich krewnych z reszty Nowego Świata. Pewnie tak było w jakimś stopniu zawsze, ale nigdy chyba dysonans między rzeczywistością a kreacją „Wine Spectatora” nie był tak ostry. Czyżby Ameryka wstawała z kolan?