Tour des Gendres Bergerac 2013
Château Tour des Gendres Bergerac 2013
Z lektur wynika, że wina z rocznika 2013 w Bordeaux i w okolicznych regionach trzeba obchodzić szerokim łukiem; to najgorszy rocznik z kiepskiej serii 2011-12-13, ale na pewno znajdą się jakieś perełki. Jeśli nie perły, to perełki, coś, co świeci skromnie, lecz autentycznym blaskiem. Jak podstawowe Bergerac 2013 z posiadłości Tour des Gendres prowadzonej przez znanego winiarza Luca de Conti, jednego z pierwszych biodynamików w swojej apelacji. Może to właśnie uprawa i winifikacja biodynamiczna sprawiła, że wino ma to „coś”, choć ewidentnie pokazuje, że lato było nie dość słoneczne, a jesień dżdżysta. Biodynamika zatem i, jak sądzę, talent samego winiarza, który już nieraz dostarczał nam emocji; Luc de Conti dokładnie przewidział, jaka ma być waga wina, by nie wyszła na jaw zieloność i niedojrzałość taniczna.
To „coś”, czyli poczucie, że w winie tkwi rdzeń czystego smaku. Wino jest lekkie, dominujący merlot przejrzysty niemal w barwie, nie można nie skonstatować, że jest to bergerac w burgundzkim stylu. Ledwie 12,5 % alkoholu, bukiet skromny, z dominującą, lekką nutą świeżych owoców leśnych, usta delikatne, zwiewne, delikatne garbniki i ów skromny, ale czysty smak.
Jeśli ktoś przyszedł do Mielża zjeść, to dobry i tani wybór na miejscu; jeśli kolacja ma być w domu, nie zapraszać państwa Dosadnych.
Wino na wynos kosztuje 36,50 zł, w restauracji dolicza się do niego ok. 30% korkowego.
Źródło wina: zakup własny autora.