Château Lynch-Moussas 2013
Château Lynch-Moussas Pauillac Grand Cru Classé 2013
Niedobitek z listopadowej oferty Lidla – spóźnił się na degustację prasową, więc degustujemy go osobno. Nie próbowałem co prawda innych win z tej oferty, ale można bezpiecznie założyć, że klasyfikowany Lynch-Moussas jest z niej najlepszy, a na pewno najdroższy i najbardziej prestiżowy. Natomiast czy wart swojej wysokiej ceny 119 zł? Jak na grand cru classé jest ona w Polsce niemal okazyjna, ale to nie znaczy automatycznie, że smak wina ją uzasadnia.
Moussas jest skoncentrowany, ale nie powala mocną strukturą, taniny są raczej schowane, miękkie („jedwabiste”, napisałby copywriter). W zapachu i pierwszym smaku dominuje beczka – nuty sosnowej boazerii, dymu. Owocu dużo nie ma, drobne nuty porzeczkowe i wiśniowe, ale ogólne wrażenie to raczej wstrzemięźliwość, by nie powiedzieć skąpość. Ot, taki wołowy rosół z porzeczkami. Tak smakuje młode Bordeaux, jednak cieniem na to wino kładzie się rocznik 2013, cały czas czegoś brakuje, chciałoby się większej intensywności, a gdy wino odetchnie, zaczyna smakować naprawdę zielono (zielona papryka, natka pietruszki…).
To wino pokazuje cały paradoks drogich klasyfikowanych Bordeaux. Kiedy rocznik jest dobry, a winiarz się postarał, są to wina jedyne w swoim rodzaju, w każdym calu satysfakcjonujące. Tak było ostatnio choć z Château Phélan Ségur z październikowej oferty Lidla. Kosztował 149 zł i był pełen intensywnego, zmysłowego owocu. Ale tam mieliśmy słoneczny rocznik 2009, a tutaj deszczowy 2013 i w związku z tym doznania nijak nie uzasadniają ceny – tak naprawdę Lynch-Moussas niewiele wyrasta ponad dobre czerwone Bordeaux za ok. 50 zł takie jak Château Tourteau Chollet Graves 2011 od Mielżyńskiego (49,50 zł) czy Château Camarsac za 47 zł z Winkolekcji. Krótko mówiąc – nie warto. ♥♥♥
Źródło wina: nadesłane do degustacji przez Lidla.