Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

#wywiad: Robert i Mikołaj Makłowiczowie

Komentarze

Z Robertem Makłowiczem – dziennikarzem, krytykiem kulinarnym, podróżnikiem i wielkim miłośnikiem wina – oraz jego synem Mikołajem, odpowiedzialnym za prowadzenie rodzinnej spółki Wino Makłowicz, rozmawia Ewa Rybak.

Robert i Mikołaj Makłowiczowie. © Bogdan Krężel

EWA RYBAK: Kiedy słyszę was mówiących o winie, uderza mnie kontrast: nonszalancja ojca i rozwaga syna. To tylko wynik różnicy charakterów czy wynik naturalnej ewolucji?

ROBERT MAKŁOWICZ: Różnica osobowości i wychowania. Ja nie mogłem zajmować się winem metodycznie, bo moja rodzina jest z Polski i w czasach PRL-u, kiedy dorastałem, mogliśmy jedynie dolewać do egri bikavéra wina z Algierii, osiągając marne efekty. Kiedy miałem lat naście, nie mieliśmy w czym wybierać, ale wino zawsze było na stole rodzinnym w momentach celebracji. Jako dzieci dostawaliśmy odrobinę do spróbowania.

Rodzina Mikołaja też jest z Polski.

R.M.: Tak, oczywiście. Jednak okoliczności bardzo się zmieniły. W latach osiemdziesiątych, kiedy byłem na studiach, można było wyjeżdżać, bo studenci dostawali paszporty. Jeździłem, imając się różnych prac w wielu miejscach i wino wtedy stało się ważnym elementem tych podróży. Większość moich kolegów oszczędzała pieniądze zarobione na Zachodzie, by kupić kawalerkę czy małego fiata. Ja miałem poczucie, że muszę ten czas w podróży jak najlepiej wykorzystać, bo może mi się to więcej nie przytrafić, jeśli żelazna kurtyna opadnie ponownie i nie podniesie się. Czy mógłbym być we Francji i nie sprawdzić, jak smakują ostrygi z szampanem? Nie mógłbym.

Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!