Sprawdzam!
Czy degustator może się mylić? Oczywiście! Zdarza się to może nie tyle często, co regularnie. Marek Bieńczyk za najlepsze wino w Polsce uznał kiedyś Caberneta z Hiszpanii od Torresa. Ja najlepszym winem dobrze obsadzonej degustacji toskańskiej uznałem… Brunello Banfi, czyli winiarskiego Dartha Vadera dostępnego w każdym markecie.
Obie sytuacje wydarzyły się w degustacji w ciemno, kiedy próbujemy trochę po omacku i o pomyłkę łatwiej. A w jasno? Też się zdarza! Nie docenić jakiejś butelki, która przy innym kontakcie ujawni wiele zalet. Albo przestrzelić – dać zbyt wiele punktów (serduszek) flaszce, która na to nie zasługuje, bo akurat wiatr wwiał nam do nozdrzy atrakcyjny zapach ananasa albo daliśmy się nabrać na cukier resztkowy.
Dlatego jestem wielkim fanem redegustacji. Drugie, trzecie podejście do tego samego wina to dla mnie podstawa poważnej krytyki. Oczywiście zwariowalibyśmy, degustując wszystkie wina po dwa albo trzy razy. Wracać trzeba do tych najważniejszych, najwspanialszych, najwyżej ocenionych – i wyrywkowo do innych. Bo na to nakłada się od dawna dyskutowane zjawisko zwane „nierównymi butelkami”. Celują w nim ponoć zwłaszcza markety i dyskonty. Czy to miejska legenda, czy pułapka na konsumenta faktycznie czyhająca w sklepach wielkopowierzchniowych? Czasami różnice pomiędzy butelkami są wynikiem ewidentnego przekrętu, innymi razy to raczej subiektywne wrażenie, a technicznie wino się od samego siebie różni tyle, ile ma prawo się różnić, gdy je pijemy w różnych dniach, porach dniach, humorach i kontekstach.
Czytam ostatnio, że zbyt nisko oceniam wina z Biedronki. Krytykuję bez powodu, zaniżam oceny – choćby ostatniej oferty win z Portugalii. Postanowiłem więc i w tym przypadku dokonać „redegustacji” – sięgnąłem po sześć butelek z tej oferty i zweryfikowałem swoje oceny w spokojnych warunkach.
Różnice nie były wielkie, choć niekiedy zauważalne. Lecz paradoksalnie trzy wina oceniłbym teraz niżej niż w lutym. I tak białe Casa de Santar Dão 2013 dostało wówczas ode mnie ♥♥, a teraz wydało mi się winem kompletnie pustym, złożonym wyłącznie ze sztucznych, cukierkowych, drożdżowych aromatów – powinno kosztował maksymalnie 14,99 zł, a nie 24,99 zł. Rozczarowało mnie Alentejano Reserva Escolha Pingo Doce 2012 – miesiąc temu „półprzyjemny prościak” na ♥♥, teraz nawet nie w jednej ćwierci przyjemny, męczący, bez owocu. O pół serca (do ♥♡) obniżyłbym też Porto Late Bottled Vintage 2009 – gencjanowa gorycz i wysoki alkoholu skutecznie zabijają to wino, które niby pochodzi z młodego rocznika, a już nie ma sił.
Jedno wino przekonało mnie do siebie bardziej – Ermelinda Freitas Terras do Pó Tinto 2013. Przeszkadzają co prawda suche taniny (dlaczego zawsze jest ich tak dużo w tanich winach?), ale za 12,99 zł jest tu przyzwoity owoc i ocena mogłaby sięgnąć ♥♥ z minusem.
No i z ciekawością powtórzyłem degustację najbardziej kontrowersyjnego wina z tamtej oferty Biedronki – Herdade dos Grous Alentejano Tinto 2012. W lutym oceniłem je nisko w kontekście ceny (29,99 zł) – ♥♥, wyrzucając mu, że ekstraktywne i chemiczne. Druga butelka, kochani, była dokładnie taka sama. Zamiast gencjany użyłbym teraz słowa „mentol”, ale przesadny alkohol i ekstrakcja są ewidentne. Wino mało przyjemne w piciu, nie dopiłem kieliszka. Doprawdy nie ma znaczenia, ile medali to wino zdobyło na różnych konkursach, czy w Niemczech kosztuje 7,99€ i czy Bońkowski jest podprogowo uprzedzony do Biedronki, a skrycie kocha Lidla.
Po prostu to wino nie wytrzymuje konkurencji z butelkami z tej samej półki cenowej. Tego samego dnia akurat otworzyłem sobie dwie nowości od niezależnych importerów. U Marka Kondrata sięgnąłem po nowe Monastrell (szczep o którym pisaliśmy obszernie w piątek) – Lorca 2009 z apelacji Bullas. Kulturalne, już dojrzałe, o ładnej malince i czereśni, lekko gorzkawym posmaku. Nie bucha owocem, ale ma go sporo, zwłaszcza za 27 zł! Naprawdę udane w swoim przedziale (♥♥♡). A jeszcze lepsze wrażenie zrobiła na mnie nowa etykieta w katalogu Mielżyńskiego: Domaine des Prés Lasses Coteaux de Murviel 2013 z Langwedocji. Prawda, że droższe (39,50 zł), ale bardzo kulturalnie zrobione 100% Grenache, utrzymane w podobnym stylu co oba wina powyższe – malinowo-śliwkowe, średnio skoncentrowane, bardzo pijalne. Jest trochę kwasu, trochę tanin – ale o ile szlachetniejszych niż w męczącym Grous! Idealne wino w cenie do czterech dych (♥♥♥). Na pewno poddam je redegustacji – dla czystej przyjemności.
Źródło win: Lorca – udostępniona do degustacji przez importera, pozostałe – zakup własny autora.