Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Whisky na Grunwaldzie

Komentarze

Polska baza polarna na Spitsbergenie przyciąga oryginałów. Nic dziwnego – szychty trwają około pół roku i w zależności od tego, jak się trafi, albo prawie cały ten czas jest ciemno, albo przeciwnie, słońce wcale nie zachodzi.

fot. Jess McMahon

Dane mi było spędzić kilka dni w kwietniu 1998 roku w Hornsundzie z polskimi polarnikami, głównie meteorologami i badaczami lodowców. Byliśmy dla siebie wzajemną atrakcją. Oni dla mnie, wiadomo dlaczego. Ja dla nich – bo zawsze to jakaś nowa gęba, której można opowiedzieć stare historie. Ponieważ zaczął się właśnie dzień polarny, odurzony permanentnym światłem, przez tydzień w zasadzie nie spałem i nawet po pracowitym dniu chętnie siadałem z naukowcami na pogaduchy. Święci nie byliśmy. Kiedy skończyły się riojy ze sklepu wolnocłowego w Longyearbyen, przeszliśmy na bardziej konkretne alkohole. A więc whisky! Ale, skoro jesteśmy nieco ponad tysiąc kilometrów od bieguna północnego, koniecznie z lodem. Ten zaś, także w koktajlach, był domeną glacjologów.

Do szklanki trafiły kostki odstukane z bryły wydobytej z lodowca. Wielkie wrażenie wywarł na mnie dźwięk, jaki wydawały, zalane destylatem. Pękały z uroczym syknięciem, a na ich gładkiej powierzchni pojawiały się dziesiątki drobnych rys. Mój zachwyt sprawił wyraźną frajdę naukowcom. Jeden z nich opowiedział mi o procesie pozyskiwania lodu. Efekt w szklance zawdzięczaliśmy głębokości – lód pobrano z samego serca lodowca. Panujące tam ciśnienie sprawia, że w połączeniu z whisky zachowuje się tak cudownie frywolnie. Woda, która teraz rozpuszczała się w naszym alkoholu, miała zamarznąć… w roku 1410, a więc wówczas, gdy walczyliśmy z Krzyżakami pod Grunwaldem. Oczywiście, do dziś nie mam pewności, czy nie zostałem bezczelnie wkręcony – jestem jednak skłonny uwierzyć, że precyzyjne określanie wieku zmarzliny mogło być perwersyjnym hobby glacjologów. Tym samym spożyłem najstarszą w swoim życiu ciecz o określonej dacie pochodzenia, dużo starszą niż XIX-wieczna colheita czy eau-de-vie z końcówki osiemnastego stulecia próbowane w piwnicach Hennessy w Cognac. Po latach zdałem sobie sprawę, że spitsbergeński lód ma też inne, dużo ważniejsze znaczenie.

Winorośl potrzebuje słońca i odpowiedniej temperatury, by w pełni dojrzeć i dać smaczne, zrównoważone wina. Warunki zbliżone do ideału panują mniej więcej w okolicach 45. równoleżnika. Na półkuli północnej linia ta biegnie w Europie przez środkową Rumunię, Slawonię i Istrię w Chorwacji, Veneto, Lombardię i Piemont we Włoszech, północną część Doliny Rodanu i Bordeaux we Francji oraz wszystkie regiony winiarskie we wschodniej Kanadzie i Oregonie na zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Na półkuli południowej na czterdziestkę piątkę łapią się tylko krańce Patagonii i Wyspa Południowa w Nowej Zelandii. Reszta leży zdecydowanie bliżej równika. Oczywiście, tam też można zrobić wino – degustowałem kiedyś kilka flaszek z brazylijskiej doliny São Francisco leżącej na 7. stopniu szerokości geograficznej. Grona, dzięki odpowiedniemu przycinaniu, można zbierać tam trzy razy w roku. Co z tego, skoro wino było okropne.

Piszę te słowa, wracając z listopadowej edycji Benvenuto Brunello, w czasie której degustowałem toskańskie wina z wchodzącego na rynek rocznika 2017. Sezon był gorący i w zasadzie bez deszczu, co w wielu winach odbiło się wybujałym alkoholem i przeraźliwie suchym garbnikiem przy braku wystarczającego oparcia w materii. Zanim jeszcze znalazłem się w sali degustacyjnej, odwiedziłem znaną winiarnię Carpineto. To spora firma – ma przetwórnie w Chianti Classico i w okolicach Montepulciano, brunello robi od niedawna i jest to najbardziej garażowy z jej projektów. Decyzję o kupieniu winnicy w Montalcino jej właściciele podjęli już po słynnym ultragorącym roczniku 2003, który z jednej strony był zapowiedzią kolejnych bardzo ciepłych lat w pierwszych dwóch dekadach XXI wieku w całej Europie, z drugiej zaś – lekcją dla winiarzy. Zwłaszcza winogrodników, którzy 18 lat temu zrozumieli, że w nowych warunkach klimatycznych winnice wymagają więcej pracy, innego przycinania i w ogóle prowadzenia.

Właściciele Carpineto wyszukali pod Montalcino otoczone lasem wzgórze o północnej ekspozycji i wysokości 500 m n.p.m. W apelacji to niemal limit upraw. To naprawdę chłodne siedlisko przyniosło w 2017 roku wino w pełni zrównoważone, soczyste i niebywale pijalne w przeciwieństwie do wielu innych, których miałem okazję próbować w ciągu kolejnych dwóch dni. W najbliższych latach należy się spodziewać wielu roczników takich jak 2017. Dla porządku sprawdziłem notkę brunello Carpineto z zimnego i deszczowego (choć jak niektórzy mówią – „klasycznego”) rocznika 2014 – nie było gorsze od wielu win z cieplejszych siedlisk. Trudno się oprzeć wrażeniu, że chłód w najbliższych latach będzie w przemyśle winiarskim na wagę złota, a wobec coraz bardziej gorących roczników północne i wschodnie zbocza wzgórz w rejonach winiarskich zazielenią się od nowych nasadzeń.

Kiedy byłem na Spitsbergenie, temat globalnego ocieplenia z rzadka pojawiał się w głównym nurcie mediów. Polarnicy z Hornsundu zabrali mnie któregoś dnia na czoło badanego przez nich lodowca. Ściana lodu, do której mogłem podejść po zamarzniętym fiordzie, wyglądała imponująco. Glacjolog szybko zgasił mój entuzjazm. Wskazał ręką drugi koniec zatoki. – Kiedy przyjechałem tu w latach 60., lodowiec kończył się kilometr dalej – powiedział.

Spitsbergen to miejsce, w którym kształtuje się pogoda dla Europy. I pewnie za naszego życia nie zabraknie tam oryginalnych, wydobytych z serca lodowca kostek do whisky. Trudniej może być o zrównoważone wina.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.