Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Trzecie życie Prioratu

Komentarze
Tę historię znają wszyscy winomani. Pięciu sprawiedliwych szeryfów przybywa do skorumpowanego miasteczka na Dzikim Zachodzie, a właściwie na wschodzie Katalonii. Okrutni hurtownicy ciemiężą lokalny lud, za bezcen zabierają im wyhodowane w pocie czoła winogrona i butelkują stołowy badziew, cynicznie defraudując historyczną sławę apelacji Priorat. Dzielni René, Álvaro, Carles, Josep i Daphne biorą sprawy w swoje ręce – karczują nieużytki, własnymi rękoma stawiają pierwsze zabudowania, za dnia pielęgnują bezcenne stare winorośle, a w nocnej ciszy przygotowują swe rewolucyjne trunki. Już pierwszym rocznikiem przywracają Prioratowi należne mu miejsce, dobro zwycięża zło.
Christopher Cannan, Clos Figueres. © Wojciech Bońkowski
W rzeczywistości było nieco inaczej – René Barbier z Clos Mogador i Carles Pastrana z Clos de l’Obac przez kilka lat musieli pracować w innych firmach, by inwestować w swoje winiarnie. Stare krzewy nie były w centrum zainteresowania ojców założycieli nowego Prioratu – Clos Martinet składa się niemal wyłącznie z nowych nasadzeń z początku lat 90., w Clos Mogador cabernet sauvignon i syrah stanowiły w pewnej chwili blisko 30 proc. kupażu. Duże zasługi dla Prioratu mają winiarnie mniej medialne, na przykład Cims de Porrera, rodzaj mikrospółdzielni, która oferując przyzwoite pieniądze drobnym hodowcom, zapewne uratowała od zagłady wiele starych winnic. Piorunująca kariera apelacji miała też ciemniejsze strony – „gentryfikację” podobną do rewitalizacji miejskich dzielnic, gdzie bogaci przybysze wypierają tubylców za pomocą pieniądza i politycznych wpływów, a potem zamykają się w swoich wieżach z kości słoniowej. Nie da się jednak zaprzeczyć, że tym pięciu pierwszym posiadłościom – Mogador, Martinet, Obac, Clos Erasmus i Álvaro Palacios – udało się dokonać prawdziwego przełomu na skalę rzadko spotykaną w winiarstwie.
Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!