Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Toskańskie satelity, czyli wiadomość w butelce

Komentarze

To zamieszanie było mi na rękę. Nagle wszyscy zaprzestali degustacji i otoczyli tłumnie kobietę mówiącą po angielsku. Padały słowa „passion”, „magic”, „beautifull”. O boże, westchnąłem sięgając po kolejny kieliszek colline lucchesi. Ale wreszcie nie trzeba się było przepychać do stoiska z butelkami. Nagle tłumek za moimi plecami zamruczał głośniej, a po chwili przeszywający przestrzeń pawilonu Cavagnilia we florenckiej Fortezza da Basso głos zaśpiewał: Just a castaway, an island lost at sea, another lonely day, with no one here but me.

Poznajecie? © Tomasz Prange-Barczyński.

Opowiadająca o pasji i magii Toskanii kobieta nazywa się Trudie Styler i jest żoną Stinga. I to sam ex-wokalista The Police, dla może dwóch setek degustatorów, zaśpiewał akompaniując sobie na małej, czarnej gitarze swój sztandarowy tekst „Message in a bottle” z 1979 r. A żeby zaskoczenie było jeszcze większe, pod koniec utworu do wokalisty doszlusował nie kto inny, jak Shaggy, który podrapował ostatni refren (muzycy wydają 20 kwietnia wspólny album).

Powód wizyty Gordona Sumnera we Florencji był prozaiczny. Od 1999 r. artysta wraz z żoną są właścicielami Tenuty Il Palagio pod Figline Valdarno, mniej więcej w połowie drogi między stolicą Toskanii a Arezzo. Robią w niej miód, oliwę i, oczywiście, wino. Wprawdzie sobota 10 lutego 2018, pierwszy dzień cyklu degustacji Anteprime di Toscana, w czasie których krytycy winiarscy próbują nowych roczników win z regionu, dedykowany był pomniejszym lokalnym DOC, zaś wina Il Palagio mają, z wyjątkiem jednego prostego chianti When We Dance, status IGP Toscana, ale kto by nie zrobił wyjątku dla Stinga.

Artysta pokazał się, zaśpiewał, spróbował z Shaggym kilku swoich win i odjechał. Przez pół godziny po jego wizycie, wokół stoiska Il Palagio stał tłumek ciekawskich, w końcu wszyscy rozeszli się do innych standów. I wtedy, w spokoju dało się zdegustować „gwiazdorskie” wina w towarzystwie ich prawdziwego twórcy, znanego konsultanta i producenta, Paolo Caciorgny.

Paolo Caciorgna. © Tomasz Prange-Barczyński.

Wina Il Palagio cieszą się od kilku lat sporą popularnością, w kilku rankingach uznano je nawet za wybitne. Cóż, wielu krytyków muzycznych uznaje za wybitne również solowe dokonania Stinga. Nie twierdzę, że Sumner „skończył się na Kill’em All”, ale mój osobisty stosunek do jego dokonań po albumie „Nothing Like The Sun” jest, nazwijmy to – letni. Posłucham, radia nie wyłączę, mam nawet parę płyt, ale…

Identyczne wrażenie wywarły na mnie jego wina. „Sister Moon”, „When We Dance”, „Message in a Bottle” to bardzo poprawnie zrobione wina środka, mainstreamowe, gładkie, na swój sposób eleganckie, nie stroniące od beczki, z dobrym owocem. Trudno ich nie wypić. Ale żeby się za nimi uganiać, budzić się w środku nocy z ich wspomnieniem na podniebieniu, pielgrzymować do Figline Valdarno? „Roxanne” to to nie jest.

Intrygujący ciąg dalszy

Sting skradł show na pół godziny, ale później wszystko wróciło do normy. Lubię ten dzień w czasie Anteprimy. Bracia mniejsi – zapomniane, czasem niedocenione, peryferyjne apelacje, w których wciąż, a może znowu, robi się intrygujące, smaczne i nie przecenione wina.

Degustację zacząłem, jak zawsze, od nielicznych białych win z DOC Bianco di Pitigliano – wartych spróbowania tak, jak warte odwiedzin jest samo malownicze Pitigliano położone dramatycznie na górskiej grani nieopodal jeziora Bolsena, niemal na granicy Toskanii i Lacjum. To jedna z ciekawszych odsłon powszechnie pogardzanego trebbiano toscano (zwanego lokalnie procanico), które w kupażu musi stanowić od 50 do 80 proc. Resztę stanowią odmiany miejscowe (ansonica, malvasia toscana, greco, grechetto, verdelo) lub międzynarodowe (chardonnay, sauvignon, pinot bianco, graševina vel riesling italico). Najlepsze wina łączą piaskową mineralność z owocowo-kwiatowyo-orzechowym aromatem. Smaczne było superiore Cor Unum 2016 z Villa Corano, Isolina 2016 z Sassotondo czy Gli Archi 2016 ze spółdzielni Cantina Pitigliano.

O winach z okolic Lukki pisałem szeroko przed rokiem. I teraz były ozdobą Anteprimy. Wg przepisów DOC Colline Lucchesi w winie czerwonym dominuje sangiovese (40-70%), dodatek doń stanowią zaś inne typowe odmiany toskańskie lub merlot. Można też zrobić wino całkowicie (min. 85%) oparte na sangiovese lub… merlocie – wtedy nazwa jednej z tych dwóch odmian widnieje na etykiecie wina i o dziwo taki właśnie merlot Serafino z La Badiola okazał się bardzo przyjemnym, relatywnie miękkim, ale wciąż po toskańsku zaczepnym winem. Inne warte wymienienia wina z Lukki zrobili Colle di Brodocheo, Fabrica di San Martino (Arcipressi, Tosca), Tenuta Maria Teresa (Urlo di Lupo, Fattoria Bernicchi) i Fattoria di Fubbiano.

7 i 300

Valdarno di Sopra to jedna z młodszych i mniejszych toskańskich apelacji. Powstała dopiero w 2011 r. i obejmuje niecałe 70 ha winnic w – jak sama nazwa DOC wskazuje, górnej części doliny rzeki Arno, na północny zachód od Arezzo, w kierunku Florencji. Przepisy są bardzo liberalne i pozwalają na produkcję wszelkiego typu win od musujących, po słodkie, w trzech kolorach, z odmian lokalnych i międzynarodowych.

Niekwestionowaną gwiazdą apelacji pozostaje winiarnia Petrolo, o której pisałem kiedyś szeroko. Pierwszego dnia ich sangiovese z pojedynczej winnicy Bòggina, zarówno w wersji klasycznej (2015), jak i winifikowana w amforze Bòggina A 2016 nie miały sobie równych. Podobnie jak drogi, ekskluzywny merlot Galatrona (to również nazwa pojedynczej parceli) 2015.

Niemal równie dobrze smakowały winna od innych producentów z regionu: Isci 2016 od Campo del Monte, Castello di Montozzi Sangiovese 2015 z Migliarina & Montozzi czy Petruna Sangiovese Anfora 2016 od Il Borro.

Oczywiście, win z Val d’Arno nikt nie wymyślił w ostatniej dekadzie. Obok Chianti, Pomino i Carmignano wymienione były w słynnym edykcie Wielkiego Księcia Florencji Kosmy III z 1716 r. wytyczającego pond 300 lat temu ścisłe granice czterech regionów winiarskich, co uznaje się dziś za ustanowienie pierwszych preapelacji. Niestety, z czasem wina z Val d’Arno zaczęły być sprzedawane jako chianti, później zaś jako chianti colli arretini. Podobny los spotkał wina z Carmignano, które rozpłynęły się w morzu chianti rufina i dopiero w latach 1970. odzyskały niepodległość.

A skoro o Carmignano mowa… Degustacja win z tej leżącej na północny zachód od Florencji apelacji jest dla mnie żelaznym punktem pierwszego dnia Anteprimy. Tutejsze sangiovese (co najmniej 50 proc. kupażu) jest zestawiane często i to już od XVIII w. (!) z cabernetami oraz odmianami toskańskimi i daje bardzo solidne, taniczne, dobrze zbudowane i zrównoważone wina. W tym roku, jak zwykle, polecam wina z Tenuta Capezzana, przede wszystkim Villa di Capezzana 2015 oraz riservę Trefiano 2013, zwłaszcza zaś Ghiaie della Furba 2013 (cab, merlot i syrah, IGP Toscana). Kapitalne było Carmignano Riserva 2015 od Piaggii; warte uwagi są także riserva Pietrazzuoli 2015 od Tenuta Le Farnete i Carmignano 2015 z Podere Allocco. Dobre wina pokazały Fattoria Ambra, Il Sassolo oraz Tenuta Artimino.

Wyspiarski finał

Koniec tego dnia należał do Elby. Lubię wina z tej kameralnej wyspy, świeże, słonawe białe z odmian ansonica czy vermentino, lekkie, robione często bez beczki czerwone oparte na sangiovese. Tyle, że najczęściej są to wina, które mogą zainteresować przede wszystkim kogoś, kto na tydzień, dwa wpada na Elbę na wakacje. Nie są ani winami podróżującymi, ani na tyle oryginalnymi, by się za nimi uganiać. Tegoroczna degustacja potwierdziła, że producenci tacy jak Acquabuona, Cecilia, Mazzari, Montefabbrello czy Tenuta delle Ripalte trzymają klasę i na wyspiarskim urlopie warto się ich trzymać. Jeśli coś jest specjalnością Elby, to przede wszystkim robione z podsuszanych gron słodkie aleatico. Najbardziej smakowało mi chyba Aleatico Passito 2015 od La Galea. A kto szuka prawdziwych oryginałów niech sięgnie po równie dobre (i słodkie) Vin Santo Occhio di Pernice 2017 od Montefabbrello robione z sangiovese. Warto włóczyć się po peryferiach.

Komentarze

Musisz być zalogowany by móc opublikować post.