W drodze na tokajski olimp
Patrícius do butikowych winiarni z pewnością nie należy. Widoczna z biegnącej wzdłuż Bodrogu szosy posiadłość należy do najpiękniejszych w regionie, a rozrzucone po Tokaju winnice zajmują 85 ha. Całość jest w posiadaniu rodziny Kékessy, która po upadku komunizmu stopniowo kupowała należące do niej przed II Wojną Światową winnice. W ostatnich latach kilkakrotnie przejeżdżałem obok, ale brak czasu nie pozwolił na odwiedziny. Na szczęście w zeszłym tygodniu Patrícius zawitał na kilka dni do Warszawy, a odpowiedzialny za winifikację Péter Molnár przywiózł kolekcję win. Kilka z nich mieli okazję skosztować uczestnicy czwartkowej prezentacji Winicjatywy i Tokaj Renaissance w warszawskim hotelu Le Régina. Dzień później w winiarni Alewino miała natomiast miejsce przekrojowa degustacja.
Patrícius robi jednego wytrawnego Furminta. Z trzech zaprezentowanych roczników – 2011, 2009 i 2008 – najbardziej podobał mi się najmłodszy. Miał soczyste usta, a w nosie dominował aromat świeżych jabłek. Dobra cytrusowa kwasowość z wyraźnie zaznaczoną mineralną końcówką zapewniała mu dobrą równowagę. Wino dwa lata starsze było aromatycznie zamknięte, a cały jego urok skrywały cytrusowe usta i słonawa końcówka. Kolejny rok wstecz i w kieliszkach totalna metamorfoza. Miodowy atak z nutami suszonych moreli uzupełniony kwasową, pozbawioną soczystości owocu strukturą. Wino długie, z dobrze zaznaczoną końcówką. Trzy wina i trzy bardzo różne stylistyki. Łączy je wyraźnie zaznaczony mineralny szkielet, ale różnorodność aromatyczna jest zaskakująca.
5-puttonowe Aszú 2003 (jeszcze nie trafiło do sklepów) miało intensywny aromat suszonych owoców (morele, pigwa, figi) i mocne nuty miodowe. Usta słodkie, miodowe z dobrą kwasowością. Jego bardziej skoncentrowana 6-puttonowa wersja jest aromatycznie podobna, ale wszystko jest w niej bardziej intensywne, co jednak nie burzy wrażenia ogólnej równowagi.
Rok starsze 5-puttonowe Aszú 2002 jest lżejsze, delikatniejsze. W nosie przeważa aromat maku i suszonych cytrusów. Usta mniej słodkie, ale i mniej kwasowe. Jak na 5P jest to wino zwiewne, delikatne, dobrze zrównoważone, a wyczuwalna w końcówce mineralność dodaje mu głębi.
Na koniec podano dwa 6-puttonowe Aszú z rocznika 2000. Pierwsze było standardową mieszanką producenta, drugie pochodziło z winnicy Bendecz. Patrícius nie butelkuje win z pojedynczych siedlisk, ale w bardzo dobrym dla tokaju roczniku zdecydowano się na odstępstwo. Oba wina weszły już w fazę dorosłości. Aromaty suszonych owoców zastąpiły delikatne nuty tytoniu, herbaty i karmelu, a morele i cytrusy ustąpiły miejsca rodzynkom i figom. Oba wina zachowały dobrą równowagę, ale Bendecz jest bardziej aromatyczny i ma wyraźnie wyższą kwasowość.
Patrícius jest bardzo młodym projektem, ale już można zaliczyć go do ścisłej tokajskiej czołówki. W jego winach ważniejsza niż słodycz jest harmonia i zwiewność aromatów. To jeszcze nie poziom finezji win Istvána Szepsyego czy Samuela Tinona, ale poczekajmy – może za parę lat dołączy do największych. Niestety już teraz nie są to wina tanie: Furmint – 48 zł, Aszú 5P– 160 zł, a Aszú 6P – 230 zł.
Degustowałem na zaproszenie importera Interwin.