Tajlandia en primeur
Bardzo często podczas różnych winiarskich eventów, jak to się ostatnio ładnie określa, wydarzenia towarzyszące potrafią przyćmić główne atrakcje. Tak było podczas tegorocznych primeurów w Bordeaux, gdzie na przykład salon win biodynamicznych był znacznie bardziej inspirujący od wielu degustacji bordoskich. Udział w innym, bardzo ciekawym spotkaniu zawdzięczam zaproszeniu Huberta Boüard, właściciela Château Angelus. W swojej drugiej posiadłości Fleur du Boüard, zorganizował on obok bordoskich primeurów, również degustację win od swoich przyjaciół z różnych stron świata, niekiedy bardzo egzotycznych. Dzięki temu po raz pierwszy degustowałem wina z Tajlandii, od czołowego tamtejszego producenta – firmy Granmonte. Co ciekawe, część z nich były to także primeury, a więc wina z roku 2012.
Zanim przejdziemy do notek, parę słów o samej winnicy. Granmonte Estate, należąca do rodziny Lohitnavy, leży w dolinie Asoke przy granicy parku narodowego Khao Yai, około 160 km na północ od Bangkoku. Na 40 ha winnic położonych na wysokości około 350 m.n.p.m. uprawia się białe odmiany: chenin blanc, viognier, sémillon i verdelho oraz czerwone: syrah, cabernet sauvignon i durif. Łagodny, ciepły klimat jest korzystny dla winorośli, natomiast problemem jest nierównomierność opadów w ciągu roku (pora sucha ok. 50 mm i deszczowa 1300 mm). Tym bardziej, że dominujące, gliniaste gleby nie odznaczają się szczególnie dobrym drenażem. Stąd poważnym problemem jest przygotowanie ziemi pod winnice wraz z systemem odprowadzającym wodę w porze deszczowej i zbiorników przechowujących rezerwy wody niezbędnej do nawadniania upraw w porze suchej.
Bardzo ważną, być może najważniejszą, osobą w Granmonte jest córka właściciela, Nikki Visootha Lohitnavy. Po studiach enologicznych na renomowanym winiarskim wydziale uniwersytetu w Adelajdzie, pracowała przez kilka lat jako konsultant u czołowych producentów w Australii (Brown Brothers i Wolf Blass), RPA (Klein Constantia i Anwilka), Portugalii (Quinta de Roriz) i oczywiście Francji (Château Angelus). Mimo młodego wieku, dorobek całkiem spory, a potwierdzeniem winiarskiego talentu Nikki są liczne nagrody uzyskiwane na wielu konkursach jak International Wine Challenge czy corocznym Wine World Awards Decantera.
W primeurach próbowaliśmy dwóch win: Spring, czyli, jak to określa producent – unwooded chenin blanc oraz Orient Syrah. Dodać tu należy, że ze względu na porę winobrania w Tajlandii (luty – marzec), wina z roku 2012, próbowane w kwietniu 2013 mają już za sobą mniej więcej roczny okres dojrzewania, są więc w znacznie większym stopniu niż wina z Bordeaux ukształtowane.
Spring to przede wszystkim świeżość: pachnące, egzotyczne owoce, kwiaty, nuty cytrusów. W ustach zaskakująco dobra, oparta na kwasowości struktura, wyraźny atak owocowy ze smakami gruszki, brzoskwini, lekka nuta mineralna. Generalnie duża kultura, przejawiająca się przede wszystkim w czystości tak aromatu jak i smaku.
Orient Syrah to wino, które zdążyło już zaliczyć 12 miesięcy dojrzewania w nowych amerykańskich i francuskich beczkach i można powiedzieć, że zniosło to z godnością. Wino skoncentrowane, z ładnymi aromatami jeżyny i śliwki w towarzystwie klasycznych dla syrah nut pieprzu i przypraw. Wyraźne, ale nie męczące akcenty beczki – karmel, wanilia, skórki pomarańczy. Dobra kwasowość tworzy mocny szkielet struktury, wspomagany bardzo gładkimi taninami.
Oba wina świadczą o dobrej dojrzałości owocu i bardzo starannej pracy winemakera. Oba są po prostu dobre, co przyznam, było dla mnie sporym zaskoczeniem. Nie spodziewałem się win na tak dobrym poziomie z tego regionu. Okazało się, że można.
Przeczytaj także wywiady z Nikki Visootha Lohitnavy i Visoothem Lohitnavy.