Szpiedzy są wśród nas
Nowa Zelandia. Marlborough. Dokładnie Wairau Valley. Tajemnicze białe kule wśród żółtych traw – to stacja monitorująca GCSB Waihopai (Government Communications Security Bureau), podobno należąca do sieci wywiadu elektronicznego Echelon. Zimno, sucho, pustawo. Brrr! Klimat trochę jak z „Archiwum X”, choć tematyka bardziej z „Wroga Publicznego”.
W takim nieprzyjaznym klimacie (bo tutejszy wiatr, brak opadów, niezbyt płodne gleby naprawdę są mało przyjazne) kilkanaście lat temu powstała winnica Spy Valley. Polski podwójny agent Artur Zarzycki (Vive le Vin) sprowadził ich wina do Polski. Nie bacząc na ukryte w zakrętkach nadajniki, spróbowałam w zeszłym tygodniu win z rocznika 2012 i natychmiast donoszę, czym one pachną.
A 2012 jest lepszy niż 2011. Ma mniej cukru, więcej kwasowości. Suchy wiatr, o którym przeczytacie w każdym vintage report, wyraźnie nadał mu poważniejszych rysów, wysmuklił sylwetkę. Satellite Sauvignon Blanc 2012 – megaporządne, nie za długie, ale czyste, świeże, owocowe. Ma wzorcowy wręcz zapach marakui – dla tych, którzy nie wiedzą, co to takiego idealny przykład i lekcja. Ma kosztować ok. 55 zł (szukajcie w Alewino, Wine Corner, napijecie się go w Barze Cenzura). Dla porównania – za ok. 54 zł na półkach sklepowych leżakuje wciąż inne nowozelandzkie wino, Hunky Dory 2010 (importuje Winkolekcja) – utlenione już i zmęczone, żaden konkurent. Błagamy o wymianę na nowszy rocznik!
Spy Valley Sauvignon Blanc 2012 za ok. 64 zł ma więcej charakteru. Wino leżało na osadzie w stalowych kadziach przez kilka miesięcy. W nosie znów marakuja, ale i kiwi, czarna porzeczka. Wysoka kwasowość. W ustach gorycz grejpfruta, pomelo, wzmagająca się w końcówce. Jest aż elektryzujące.
Czy to to wino, czy przeczucie, że ktoś mnie śledzi jest prawdziwe? Szpiedzy są wśród nas!
Źródło wina: Spy Valley udostępnione do degustacji przez importera Vive le Vin; Hunky Dory – zakup znajomego.