Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Szlak Drugiej Armii

Komentarze

Sam się dziwię, ale gdybym miał powiedzieć, kiedy najbardziej w życiu było mi zimno, musiałbym wspomnieć nie o minus trzydzieści w Warszawie w bodaj 1984 roku, lecz o winie, a konkretnie o wizycie u biodynamicznego Zind-Humbrechta w Alzacji.

Peloponeska posiadłość Semeli. © Semeli

Była nie tak późna jesień, obejrzeliśmy winnice i później, zgodnie z naturą rzeczy, zeszliśmy do wyjątkowo chłodnych piwnic (bo przecież naturalne fermentacje muszą trwać długo), gdzie ktoś z ekipy, człowiek wygadany, opowiadał nam elokwentnie o różnych winach. Tomek i Wojtek lepiej to znosili, mną trzęsło jak Himilsbachem w PRL-u przed godziną 13. Albo mną samym po pierwszej dawce Astry Zeneki (kiedy to zrozumiałem dlaczego lud nazywa ją Ostrą Żanetą). Przesiedzieliśmy tak ze dwie godziny w towarzystwie kolejnych otwieranych butelek, po czym reszta ekipy popędziła na dalsze degustacje, a ja do hotelu pod pierzynę uprawiać trójkąt erotyczny z dwiema aspirynami. Do dzisiaj drżę na tamto wspomnienie.

Później nie raz piło się jeszcze Zind-Humbrechta i przychodziło inne zdziwienie: jak z takiego chłodu wewnątrz i na zewnątrz wina dociągały nawet do 15 proc. alkoholu (dzisiaj alkohol w winach Zinda nieco spadł) i mimo wielkiej sprawności winifikacyjnej autora grzały podniebienie? Oczywiście pytanie było źle postawione, podobnie jak pytanie, które sobie zadawałem na Peloponezie, pijąc białe wina z posiadłości Semeli: jak w tak solarnym miejscu powstawać mogą wina dwunastoprocentowe? Albo pytanie po gorącym jak polskie piekło dniu spędzonym w Andaluzji: jak jest możliwe, żeby w tym ukropie rodziły się wina wytrawne jedenastoprocentowe, jak te od Cota 45?

Błąd w tych pytaniach wynika z pewnego komunału: że oto zimne siedliska dają wina o mniejszej zawartości alkoholu, a wina z gorących siedlisk walą w nasze podniebienia jak słońce w pancerze cykad. Otóż niezupełnie; wszystko to jest o wiele bardziej skomplikowane i dlatego – choć nie jestem w najmniejszym stopniu negacjonistą globalnego ocieplenia – opowieści o winnicach w Norwegii (czy w Kątach Rybackich) w niedalekiej przyszłości nie całkiem mnie przekonują i przerażają.

Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!