Świąteczne procenty
Z wszelkiej maści tradycjami jest pewien kłopot: w wielu przypadkach nie bardzo wiadomo, skąd się wzięły. Spróbujmy jednak wyjaśnić odwieczne związki kilku trunków ze świętami.
Pierwszy przykład z brzegu: picie grzanego wina w okolicy Bożego Narodzenia. Dlaczego robimy to właśnie wtedy? Najprościej powiedzieć, że wchłaniamy je, żeby się rozgrzać, zwłaszcza kostniejąc na świątecznych kiermaszach. Ale zepsułoby to zabawę w wymyślanie bardziej skomplikowanych przyczyn.
Królewna (w) śniegu
Najłatwiej mają Duńczycy – ich gløgg pojawił się dopiero pod sam koniec XIX wieku jako kopia szwedzkiego glöggu, a ze świętami sprytnie powiązali go szwedzcy producenci alkoholi, umieszczając na wysyłanych do sąsiadów butelkach – bądź to gotowego glöggu, bądź to składników do jego przyrządzania, jak wódka czy akvavit – wizerunki św. Mikołajów, choinki, śnieżynki i tym podobne cuda.
Można też pójść tropem kulinarnym – słodki, korzenno-owocowy grzaniec pasuje do świątecznych deserów. I do polskich/niemieckich pierników, i do szwedzkiego ris à la Malta (ryżowy pudding z kandyzowaną skórką pomarańczową i malinowym sosem), i do duńskich marcepanowych słodkości, czy do æbleskiver (racuchy z jabłkami, podawane z domowym dżemem truskawkowym).
Można wreszcie odwołać się do romantycznej historii, najlepiej z jakimiś dobrze urodzonymi bohaterami. Na tym pomyśle oparta jest szwedzka legenda o powstaniu świątecznego glöggu. Otóż, książę Finlandii i późniejszy król Szwecji, Jan III Waza, przywiózł swą świeżo poślubioną żonę, polską księżniczkę Katarzynę Jagiellonkę do zamku w Turku (szw. Åbo). Był straszny ziąb, a biedna Kasia cała się trzęsła i szczękała zębami (jeśli to oczywiście przystoi księżniczkom). Wtedy Jan zarządził, aby podano jej gorącego czerwonego wina z cynamonem. Był bożonarodzeniowy wieczór 1562 roku. Na kominku płonął ogień, a śnieg walił o szyby. Ciche oklaski. Kurtyna.
Zaloguj się
Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!