Winicjatywa zawiera treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich.

Treści na Winicjatywie mają charakter informacji o produktach dostępnych na rynku a nie ich reklamy w rozumieniu Ustawy o wychowaniu w trzeźwości (Dz.U. 2012 poz. 1356).

Winicjatywa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, zbierając anonimowe dane dotyczące korzystania z portalu (strona wejścia, czas trwania wizyty, klikane linki, strona wyjścia, itd.) za pomocą usługi Google Analytics lub podobnej. Zbierane dane są anonimowe – w żaden sposób nie pozwalają na identyfikację użytkownika.

Opuść stronę

Silvaner: klasyka i rock and roll

Komentarze

Frankonia to ostoja silvanera. Bawarscy winiarze przyzwyczaili nas do skalnych, krynicznie czystych jego interpretacji. Teraz nad Menem nadeszła pora na odrobinę szaleństwa.

Winiarnia Am Stein. © Tomasz Prange-Barczyński

Armin Störrlein nie wygląda na nowatora. Przeciwnie, na pozór ów starszy, spokojny mężczyzna to uosobienie konserwatyzmu. Jego skromna winiarnia ukrywa się za fasadą domu stojącego przy zawieszonej powyżej starówki w Randersacker willowej uliczce.

W pierwszych dniach września zbiory dobiegają końca – o dwa tygodnie wcześniej niż zwykle. – W tym roku było tu jak na Saharze, nawet 38ºC – wzdycha Störrlein. – Dawniej też zdarzały się takie gorące sezony, ale nie tak często jak dziś. Wielkie upały mamy teraz średnio co trzy lata. Armin tłumaczy, że najgorzej ocieplenie klimatu znosi riesling. Dlatego degustujemy pinot blanc i chardonnay. – To moja odpowiedź na zmianę klimatu – dodaje winiarz. Störrlein przyznaje, że z upałami najlepiej radzi sobie silvaner: – Uniwersalna odmiana – mówi. – świetnie pokazuje różnorodność siedlisk, ma charakter. To szansa Frankonii. Winiarz wyciąga swoje świetne silvanery Unterm Turm, pochodzące ze słynnych lokalnych siedlisk Marsberg i Sonnenstuhl. Są bardzo typowe – dymne, kamienne, idealnie czyste, zaokrąglone dojrzałym owocem. Po chwili jednak na stół trafia Pure Grapes SY 2016. Armin zrobił go z gron pochodzących ze starej, kilkudziesięcioletniej winnicy. Owoce macerował ze skórkami przez trzy miesiące, a potem dojrzewał wino w beczce. Nie piłem wcześniej takiego silvanera – skoncentrowanego, podkreślonego elegancko dębem, gęstego, o fenomenalnej materii, a jednocześnie wyraźnie mineralnego. Wkrótce miało się okazać, że Pure Grapes było zapowiedzią nowej generacji silvanerów, której miałem doświadczyć w kolejnych dniach. Störrlein nie nazywa go nawet winem pomarańczowym. W ogóle nie stawia się w jednym szeregu z enohipsterami. Mówi tylko: – To mój „montrachet”.

Dalsza część tekstu dostępna tylko dla prenumeratorów Fermentu

Zaprenumeruj już teraz!
i zyskaj dostęp do treści online, zniżki na imprezy oraz szkolenia winiarskie!

Zaprenumeruj!